Hołownia zakończył mowę marszałkowską: Wiwat wszystkie stany. Zabierają nas w przeszłość, dalszą niż się spodziewałem. Polska stanowa wróciła, więc i folwark wróci?
Pierwszy dzień nowego Sejmu zawsze jest dniem patetycznych przemówień, gestów i symboli. Można z niego nieco wyczytać. Przykładowo, którym biczem będą nas smagać i z której ręki wezmą zamach.
Tym razem będzie po raz kolejny „symulowanie nowoczesności” w konserwatywnych realiach. Rzucanie jakichś ogryzków w imię „pokoju społecznego” i „konsensusu” pomiędzy panami w sejmie i panami w rządzie.
Od dawna piszę, że parlament zawsze jest opóźniony o wiele lat względem nastrojów społecznych. Symbolem tego opóźnienia jest to, kto zebrał najwięcej głosów spośród kandydatur na wicemarszałka Sejmu. Był to Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego/Konfederacji. Dostał 272 głosów. Trzecia Droga go poparła, PO się wstrzymała, poza jedną osobą. Pewnie nie chcą sobie drogi do pozyskiwania głosów, kiedy będą potrzebowali przepchnąć jakąś neoliberalną ustawę, albo utrwalić jakiś „konsensus obyczajowy”.
To nie jakiś magiczny „lud” jest tu konserwatywny, ale elity rządzące tym krajem, które dorwały się do władzy w mediach, biznesie, szkołach i polityce po upadku PRL. Żeby w końcu zmusić ich do uległości względem głosu ludzi, czeka nas jeszcze wiele pracy, niestety.
Poseł potulny staje się, kiedy wisi nad nim nieustannie kij protestujących ludzi. Musimy im wciąż przypominać, że my tu ciągle jesteśmy. I zarówno, kiedy będą coś kombinować w kwestiach gospodarczych, jak i dotyczących kwestii praw człowieka, nie będzie taryfy ulgowej.
Folwark to oni mogą sobie w domu robić. Ani w pracy, ani w szkole, ani w kraju już to nie przejdzie. To nie lata 90., gdzie nam zafundowali konserwatywno-liberalną szokową terapię, bo ludzie byli zdezorientowani.
Czas skończyć tę okupację konserwatywnych elitek.
Xavier Woliński