Wróżbici w mainstreamie

grayscale photography of round clear paper weight on newspaper Photo by Jan Kroon on Pexels.com

W mainstreamie mamy prawdziwą paradę cudaków.

Przykładowo „demokratyczna” już TVP Info zaprosiła Balcerowicza, żeby opowiadał swoje androny publice. Nasz pacjent zero najcięższej postaci libkozy ogłosił, że z powodu sytuacji geopolitycznej musimy wydawać bardzo dużo na zbrojenia, wobec tego należy ciąć wydatki socjalne. Czyli stare dobre „armaty zamiast masła”. Nawet nie szukajcie, kto tego hasła używał i do czego taka polityka doprowadziła.

Czyli niech zduszą popyt wewnętrzny i to ma być sposób na utrzymanie stabilnego budżetu. Wiemy, że to nigdzie się nikomu nie udało, ale to opowiada Balcerowicz, czyli człowiek, który co roku ogłasza w Polsce drugą Grecję i Wenezuelę. Nigdy to się nie sprawdza, ale dalej jest z jakiegoś powodu zapraszany, żeby ogłaszał kolejne przepowiednie. Dajcie mu chociaż szklaną kulę, będzie wyglądał jak poważny wróżbita.

Jak pisałem wielokrotnie, Putinowi najbardziej zależy na destabilizacji sytuacji wewnętrznej w krajach europejskich. Jak sądzicie, do czego doprowadziłoby cięcie świadczeń? Ja wiem, wy wiecie, ale to jego zapraszają do „demokratycznych mediów” od lat jako „eksperta”.

Inny gigant intelektu, Łukasz Warzecha, zapraszany szeroko do mediów i konserwatywnych i libkowych. Ten mistrz słowa, potrafi napisać w reakcji na wczorajszy zbrodniczy atak na szpital dziecięcy w Kijowie tak: „Zawsze zdarzy się jakiś szpital, sklep czy inny teatr zbombardowany w czasie wojny”. Dlaczego? „Bo Wołyń”.

Ten sam typ rozpaczał po śmierci Darii Duginy, co, jak pisał na X/Twitterze, „przetrawiał kilkadziesiąt godzin”. Nawet minuty nie przetrawiał natomiast śmierci chorych dzieci pod gruzami.

Nie będę już wspominał o krucjacie tego pana w kwestii katastrofy klimatycznej.

I popatrzcie sami. Ci ludzie są królami nie tylko prawicowych gazetek, ale też TVN, „odzyskanej” TVP Info. Są zapraszani i na łamy Newsweeka i Polityki. I opowiadają tam dosłownie brednie. A tacy jak my są traktowani jak powietrze, bo ośmielamy się nie mieć prawicowych poglądów.

W wojnie elit nie opowiadamy się po żadnej ze stron, bo stoimy konsekwentnie po innej stronie: opresjonowanych, zdając sobie sprawę, że linie prawdziwego frontu przebiegają inaczej, niż sobie to rysują w warszawskich redakcjach i sztabach partyjnych.

Ale to my jesteśmy niebezpieczni. Ludzie zaś, którzy doprowadziliby do kompletnego gospodarczego i społecznego chaosu, są witani na salonach, jako szanowani dyskutanci, albo eksperci.

Jak to świadczy to tych warszawskich salonach medialnych i ich gospodarzach? I kto tu jest radykałem tak naprawdę. Kto lansuje głosy prawdziwych, a nie wyimaginowanych ekstremistów w mainstreamie?

Xavier Woliński