Z góry przegrana bitwa o dwukadencyjność

red check mark over black box Photo by Tara Winstead on Pexels.com

„Jeżeli ustawa znosząca dwukadencyjność nie wejdzie w życie to wniesiemy inicjatywę obywatelską zmiany Konstytucji w zakresie ograniczenia kadencji parlamentu, ograniczenia kadencji parlamentarzystów. Jeżeli chcą posłowie wprowadzić ograniczenia samorządowcom, to uczciwie będzie, że posłowie i senatorowie zaczną od siebie i wprowadzimy maksimum dwie kadencje dla posłów i senatorów” – ogłosiło PSL na portalu X.

To miała być groźba, która miała na celu zmrożenie wszystkich, wprowadzenie w stan paniki, chaosu i wzmożenia patriotycznego. Tymczasem spotkała się z ogromnym poparciem publiki internetowej. Prawdopodobnie jedyny postulat PSL w ostatnich latach, który by znalazł tak szerokie poparcie społeczne.

Politycy, przesiadujący głównie w swoich bańkach, nie zdają sobie sprawy z poziomu niechęci do nich. Tutaj zacierają się podziały ideologiczne. To jest właśnie „milcząca większość”, której nie słychać, ponieważ bezustannie są zakrzykiwani przez rozmaitych klakierów i prowadzący wieczną kampanię wyborczą aktyw. Nie mówiąc już o tym, że non stop przesiadują w mediach, bo to relatywnie tani sposób na zrobienie szoł dla stacji telewizyjnych.

Wizja wymiatania ich co jakiś czas, miała szansę zdobyć sporą popularność. Czy więc reszta koalicji rządzącej poszła po rozum do głowy i dotarło do niej, że obrona projektu PSL znoszącego dwukadencyjność to głupota? Ależ skąd. Słyszymy kolejne głosy poparcia ze strony KO i Nowej Lewicy. Ponieważ „wsłuchali się w głos kolegów samorządowców”, czyli ludzi, którym bardzo zależy na zniesieniu tego ograniczenia, żeby znowu wrócili dożywotni prezydenci, czy burmistrzowie.

To jest właśnie problem tej ekipy rządzącej, że wsłuchuje się głównie w głos kolegów, ale w ogóle nie słucha ludzi, o których głosy rzekomo zabiega. Prawdopodobnie Nawrocki i tak im to zawetuje, ale wrażenie pozostanie. Nie ma lepszego dowodu na intelektualną nieporadność oraz kompletny brak słuchu społecznego tych ludzi.

Wcześniej winna ich przegranych była rzekomo propaganda TVP. Problem, jak się okazuje, jednak polega na tym, że wystarczy dać im mówić swobodnie i jest jeszcze gorzej. Propaganda pisowska za nimi nie nadąża w samokompromitacji.

Xavier Woliński