Zabrali pracownikom handlu ustawą kolejną niedzielę wolną przed świętami i dali łaskawie w zamian od przyszłego roku wolną wigilię, która już i tak była w połowie wolna. Handelek kosztem świata pracy, czyli to co politycy uwielbiają najbardziej.
Związki pracowników handlu żądały wolnej wigilii, a nie dodatkowego dnia harówki do nocy. Wrzutkę z tym „prezentem” zrobiła PO, ale Lewica uznała to za „sukces” i poparła zmiany. Lewica przez duże L, bo Razem była przeciw. Jednocześnie fanbojstwo partyjne Nowej Lewicy zaczyna się rozwodzić na temat słuszności „kompromisów”. Znamy te „kompromisy” w III RP. Jakoś tak przypadkiem dotyczą zwykle świata pracy, kobiet, osób LGBT, a prawie nigdy rozmaitych wujów, biznesu i kleru.
Dodajmy, że była szansa tę wrzutkę odrzucić, ale zabrakło taktycznie 15 posłów PiS. Raz taktycznie zabraknie kolegów z PO, raz z PiS i jakoś to wszystko się kręci. Co ciekawe, świadomość tego ma część posłów Zjednoczonej Prawicy: — To zaskakujące, bo mogliśmy strzelić pstryczka w nos Platformie. Tym bardziej że podczas naszych rozmów dyskutowaliśmy o tym, żeby pilnować tego głosowania. Wiedzieliśmy, że Koalicja 13 grudnia wcale nie ma większości i będzie walka na żyletki — powiedział Interii członek tego obozu. Przy okazji ujawnił, że dla nich to głównie kwestia złośliwości i przepychanek z PO. Pracownicy są tu tylko narzędziem.
Zwyciężyła orgia konsumpcjonizmu grudniowego, egocentryzmu i braku zrozumienia dla potrzeb ludzi, którzy ten cały cyrk obsługują i muszą słuchać całymi dniami w zapętleniu Jingle Bells, jak w jakimś koszmarze. Wiele osób po takich przeżyciach w ogóle odechciewa się „magii świąt”. Nie tylko pracownikom, ale nam wszystkim wpychają ich zamerykanizowaną wersję do gardeł od początku listopada.
Xavier Woliński