Dziś o tym, jak sianie lęku i paniki moralnej służy politykom jako narzędzie do wprowadzania autorytaryzmu.
Tusk zapowiedział, że „według nowych przepisów dopuszczalne będzie użycie oddziałów Wojska Polskiego na terytorium państwa bez potrzeby ogłaszania stanu wyjątkowego lub wojennego”.
Czyli zasadniczo wprowadza permanentny stan wyjątkowy. Wszystko to pod pretekstem „ochrony granic”. Dosłownie w tym przypadku kolejna granica, kolejne tabu upada. Granica tego, co wolno rządowi i na co sam sobie pozwala.
O kwestii humanitarnej na granicy pisałem już wiele. Teraz zajmijmy się innym aspektem. Tutaj mamy do czynienia z czymś, co jest zwiastunem tego, co zapowiadałem od początku: sytuacja na granicy jest tylko poligonem, na którym sprawdzane są techniki kontroli i represji, które w określonych warunkach będą zastosowane w reszcie kraju. Tak zazwyczaj wygląda postępujący autorytaryzm.
Najpierw środki ekstremalnej przemocy są stosowane wobec „obcych zewnętrznych”, a potem stopniowo wobec „obcych wewnętrznych”.
Granica i obcy to pojęcia płynne. Nie jest to bowiem żadna przecież fizyczna właściwość danego miejsca. Jest kreską na mapie, a przede wszystkim jest konstrukcją w naszych głowach. Dlatego może być stawiana w dowolnym miejscu. Pomiędzy choćby wrogimi sobie obozami politycznymi.
Politycy doskonale zdają sobie z tego sprawę i rozumieją to albo intuicyjnie, albo dzięki współpracy ze sztabami psychologów i socjologów, którzy szkolą ich w manipulacji ludźmi. Dzielić i rządzić to jest właśnie jedna z form politykowania.
Z badań wynika, że wrogość pomiędzy najbardziej sfanatyzowanymi częściami elektoratów czołowych partii osiąga wręcz poziom rasistowskiej niechęci. Dokładnie takim samym językiem opisują imigrantów, „obcych kulturowo”, jakim opisują elektorat, który uznają za wrogi sobie.
Chyba już widzicie, do czego to może zmierzać. Skoro zasadniczo wróg polityczny i migrant jest jednym i tym samym, to dlaczego w określonych sytuacjach nie używać broni wobec nich? I w ten sposób powoli cofamy się o dziesiątki lat, kiedy to użycie broni przez wojsko było ściśle ograniczone. Dzisiaj strzelają do migrantów, ale jutro mogą strzelać do związkowców, protestujących w sprawie klimatu, albo po prostu zwolenników gorąco nielubianej partii.
Nie ten, to inny rząd wykorzysta te nowe zabawki, które w przypływie paniki moralnej wywołanej przez polityków i media, ludzie im bez szemrania dają. Do pacyfikacji sytuacji nie na granicy zewnętrznej, ale na granicy wewnętrznej, pomiędzy nami tutaj, które sami zbudowali z pomocą rozmaitych publicystów, influenserów, mediów i cwanych manipulatorów, którzy na strachu zarabiają, prezentując się jako „spece od bezpieczeństwa”.
Ostatecznie wszystkie granice polityczne tworzone są przez polityków. A teraz dali sobie prawo do strzelania.
Xavier Woliński