Ponad cztery tysiące pracowników PKP Cargo ma iść na bruk. Takie są efekty prywatyzacyjnych eksperymentów na kolei, które trwają od lat, przy jednoczesnym traktowaniu spółki przez polityków jak własnego folwarku.
“Bardzo trudna sytuacja PKP CARGO S.A. została spowodowana nieudolnym i złym zarządzaniem przez poprzednie zarządy, a także może przede wszystkim, jeszcze bardziej nieudolne próby jej naprawy przez obecne władze spółki, wyłącznie poprzez restrukturyzację działania wobec pracowników, wymagają natychmiastowych działań” – napisały dwa tygodnie temu kolejowe związki zawodowe w liście do rządu.
I faktycznie, obecny p.o. prezesa spółki Marcin Wojewódka jest specjalistą od restrukturyzacji, która sprowadza się w dużym stopniu do zwalniania ludzi. Wszak wystąpił jako ekspert na tegorocznej konferencji „Zwalnianie pracowników” (tak, są takie konferencje).
Nie da się jednak problemów PKP Cargo sprowadzić tylko do ostatniego okresu i jednego zarządu. Zwolnienia to jest generalnie pomysł wiodący od czasów komercjalizacji, a następnie prywatyzacji przez giełdę tej firmy (obecnie państwowa PKP ma 33 proc. akcji PKP Cargo i jest największym akcjonariuszem). W ciągu ponad 20 lat z 45 tys. zostało w głównej spółce 14 tys. pracowników. I dziś z tej puli znowu nastąpią kolejne zwolnienia.
Redukcje zatrudnienia, ograniczanie inwestycji w infrastrukturę i zaplecze organizacyjne powoduje, że w razie wzmożenia zapotrzebowania na usługi spółki, nie jest w stanie mu sprostać. Tak było w przypadku tzw. „decyzji węglowej”, którą podjął rząd Morawieckiego. Chodziło o zmuszenie spółki przez państwo do przewiezienia węgla z portów do m.in. elektrowni w trybie nadzwyczajnym w sytuacji nałożenia embarga na węgiel z Rosji po wybuchu wojny i konieczności dostarczenia go drogą morską z Australii czy RPA. W związku z tym spółka nie mogła zrealizować innych kontraktów, co spowodowało, że klienci przeszli do konkurencji.
Jest to akurat punkt, który łączy związki zawodowe i zarząd firmy. W liście do nowego rządu napisali:
„Wnosimy o pilne doprowadzenie do wypłaty rekompensaty z tytułu kosztów poniesionych w wyniku wykonania przez PKP Cargo S.A. transportu węgla w ilości 4,5 mln ton i rozwiezienia go do rozmieszczonych na terenie całego kraju lokalizacji w terminie od 31 grudnia 2022 roku w związku z decyzjami prezesa Rady Ministrów z dnia 25 lipca 2022 i 6 października 2022 r., tzw. decyzja węglowa”.
Od lat rządy nie mogą się zdecydować, czy spółka ma znaczenie strategiczne, czy należy ją traktować jak zwykły podmiot rynkowy. Jak trwoga, to do PKP Cargo, ale poza takimi okresami, niech sobie sama radzi na silnie już poddanemu konkurencji kolejowym rynku przewozowym.
Dodatkowo ten rynek jest poddani gigantycznej presji ze strony transportu drogowego, na który stawiają kolejne rządy i go niańczą. Wystarczy porównać wieloletnie wydatki na kolej z wydatkami na infrastrukturę drogową. A jednocześnie cały czas słuchamy opowieści, jak środowisko jest istotne. Tak więc rozmaite spółki kolejowe walczą z sobą o mały wycinek tortu, który powinien być powiększany, i to gwałtownie, kosztem transportu drogowego. Gdyby tak się stało, o żadnych cięciach na kolei nie byłoby mowy.
Nie ma w tym wszystkim żadnego sensu i nie ma logiki, ale tak właśnie ten cyrk wygląda w praktyce bez względu na to, kto akurat rządzi. Rozpisują ambitne plany, ale głównie na papierze.
Xavier Woliński