Jeśli komuś się wydaje, że wczorajszy bunt Prigożyna w Rosji to była ustawka Putina, żeby osiągnąć jakieś niejasne cele, to radziłbym odstawić szachy 5D.
Koszt tej awanturniczej eskapady godnej powieści przygodowych, jest gigantyczny dla samej władzy. Kraje autorytarne opierają się na autorytecie wodza lub centralnej rządzącej kliki. Tymczasem, co wczoraj pokazało centrum władzy w Rosji?
Putin rano mówi w orędziu, że bunt zostanie zdławiony szybko i brutalnie. Tymczasem na przeciwko pędzącej na Moskwę dobrze uzbrojonej (w czołgi na lawetach, nowoczesne wozy opancerzone, a także broń przeciwlotniczą) bandy najemników wystawili… wywrotki z piaskiem rozstawiana na autostradzie przez policjantów. A na linii rzeki Oka do obrony przedpól stolicy szykowała się lekko uzbrojona Rosgwardia…
Nie oznaczało to, że Prigożyn zdobyłby Moskwę z marszu, czy w ogóle osiągnął swojej wszystkie cele, ale na pewno poważne walki wokół i wewnątrz stolicy. Tak więc do szybkiego i brutalnego rozprawienia się z najemnikami i ich wodzem było jeszcze daleko. Ludzie w Rosji przecierali oczy ze zdumienia i jak to jeden z propagandystów kremlowskich określił będąc w ewidentnym szoku: „Nie wierzę, że dożyłem takich czasów”.
Śledzę rozmaite kanały mniej lub bardziej turbopatriotyczne. Wszędzie uważają, że zarówno Prigożyn jak i Putin się skompromitowali. Prigożyn, w zależności od frakcji, bo „stchórzył” albo że w ogóle rozpoczął tę akcję. Putin, bo nie potrafił zadziałać „żelazną pięścią”, stłumić bunt w zarodku i okazał się miękiszonem.
Nawet w propagandowym programie telewizyjnym Sołowiowa narzekali „jak my teraz wyglądamy i w kraju i za granicą?”, „co pomyślą nasi partnerzy z Chin czy Indii”? A no właśnie, co pomyślą? Raczej nie, że mają do czynienia ze stabilnym, poważnym krajem. To będzie miało istotne, dalekosiężne konsekwencje.
Dodatkowo wielu turbopatriotów (przypominam śledzonych przez setki tysięcy osób, także w armii), pyta, jak to się stało, że Prigozyna puszczają wolno po tym, jak strącił kilka maszyn, w których zginęło kilkunastu pilotów? W tym bardzo cennych śmigłowców do walki radioelektronicznej. Jak to możliwe, że Prigożyn zaledwie został banitą, a reszta dostała „amnestię”?
Także wśród niedawnych popleczników Prigożyna widać rozczarowanie. Pojawiają się nagrania żołnierzy pytających: „Co teraz z nami zrobią, za to że cię poparliśmy? Przecież rzucą nas do maszynki do mielenia mięsa za karę”. I tutaj seria wyzwisk na temat tego kim okazał się wódz najemników.
Jeśli komuś się wydaje, że to pozostanie bez konsekwencji dla samej Rosji i że wszystko kontrolował Putin i to tylko taka „inscenizacja”, ten nie ma pojęcia o czym mówi.
Xavier Woliński