Rosyjska specoperacja

Jest coś tragikomicznego w tym, że Prigożyn i Wagnerowcy realizują na ciele Rosji plan „specjalnej operacji wojskowej” w taki sposób, jak to planował Putin z ekipą względem Ukrainy. Tyle że jak na razie z lepszym rozpoznaniem i skutecznością.

Prigożyn, doświadczony w neokolonialnych podbojach w m.in. Afryce, zastosował właśnie taką metodę walki, jaką zna i w jakiej się specjalizował. Zajęcie silnego militarnie przyczółka (w tym przypadku w Rostowie nad Donem) i szybki rajd na centrum decyzyjne, żeby obalić rządzącego watażkę i obsadzić siebie, lub stojącą za nim klikę u władzy.

Tym samym, w optyce Prigożyna, Rosja po upadku ZSRR stała się właśnie swego rodzaju „krajem trzeciego świata”. Spełnia liczne warunki, łącznie z tym, że stała się krajem surowcowym drenowanym zarówno przez rządzącą klikę, jak i kraje z którymi handluje. Wewnętrznie jednak pustym, wypatroszonym, z trzymaną pod butem populacją, której spada niewiele ze stołu tej wielkiej uczty. Siła kliki nie bierze się jednak głównie z woli ludu, ale z posiadanych i rozkradanych zasobów. Pozwalało to odklejać się długo od życia prowadzonego przez przeciętnego Rosjanina.

Takie właśnie kraje najprędzej podatne są na rozmaite zamachy stanu i wojny watażków. W tych neokolonialnych walkach populacja jest już wyłącznie niemym tłem, które może co najwyżej przeklinać nagrywając przejazd pojazdów wojskowych autostradą. Liczy się tylko to, kto ma większą giwerę i kto doprowadzi do rozłamu w strukturach siłowych, a w efekcie przejmie kontrolę nad surowcami naturalnymi.

Putin rozpoczynając swoją „specjalną operację”, żyjąc w alternatywnej rzeczywistości swojej własnej młodości, a nie współczesnej Rosji, nie zauważył, że specoperacja zostanie wkrótce rozszerzona o samą Rosję, ponieważ ujawni fundamentalną słabość każdego kraju, który opiera się na byciu surowcowym zapleczem. Taki los zresztą spotkał też pierwszą Rzeczpospolitą, która stała się kolosem na glinianych nogach będąca zapleczem dla krajów rodzącego się kapitalistycznego centrum.

Nie posądzam samego Prigożyna o głębokie teoretyczne rozważania na temat napięć i problemów światowych centrów i peryferii, ale jako posiadający typową cwaniacką inteligencję, wyczuł to intuicyjnie, i poprzez własne obserwacje w czasie swoich awantur w krajach peryferyjnych. Musiało mu się to jakoś skojarzyć.

Są oczywiście też koncepcje, że Prigożyn jest tylko frontmenem szerszego spisku, bardziej inteligentnych i wpływowych ludzi, stąd np. bardzo słaba obecność lotnictwa nad kolumnami Wagnera zmierzającymi błyskawicznie na Moskwę. Niektórzy twierdzą, że ktoś tam mu w centrum władzy pomaga i sabotuje działania armii.

Ale to spekulacje, zobaczymy czy istnieje tutaj jakaś jeszcze nieznana nam figura. Na razie sytuacja wygląda tak, jak mało kto spodziewał się jeszcze kilka dni temu. Rząd Rosji szykuje w tej chwili obronę Moskwy na linii rzeki Oka… Już samo to zdanie wygląda jak fragment jakiegoś thrillera politycznego sprzed 30 lat.

A zwykli Rosjanie teraz śledzą kanały na Telegramie i zastanawiają się: jak to się stało. Niektórzy zaś w ogóle nie wierzą jeszcze w to, co widzą. Rzeczywiście, wygląda to jak urywki jakiegoś filmu albo gry.

Ciężko nadążyć za rzeczywistością, ale ona zawsze się w końcu ujawni spod propagandowej i ideologicznej paplaniny…

Xavier Woliński