Niektórzy mi piszą, co ty masz z tym Balcerowiczem i libkami? Przecież neoliberalizm jest skompromitowany w kraju i na świecie. Nikt już Balcerowicza nie traktuje poważnie, a on sam nie ma żadnego istotnego wpływu na cokolwiek. „To już jest obsesja”, „dajcie już spokój panu profesorowi”, itd. A potem dowiaduję się, że Rada Warszawy przyznała nagrodę fundacji Balcerowicza.
W uchwale czytamy o Forum Obywatelskiego Rozwoju: „Najbardziej znane projekty realizowane przez FOR to Licznik Długu Publicznego, Wirtualne Muzeum (1989) czy Monitor Wolności Gospodarczej. Fundacja jest też wydawcą publikacji upowszechniających wiedzę ekonomiczną”.
Naprawdę nie wiem, co wielokrotnie już krytykowany przez ekonomistów mylący „licznik długu” ma wspólnego z rzetelną „wiedzą ekonomiczną”, a „wolność gospodarcza” to po prostu „prawo dżungli” w której silny ma zjadać słabego. Czyli się nic nie zmienia. Balcerowicz i jego FOR to dalej święci.
Właśnie wracam z kongresu Polskiej Sieci Ekonomii, gdzie każdy praktycznie wykładowca czy panelistka ogłaszała śmierć neoliberalizmu. Ze Steve Keenem, autorem głośnej pracy „Ekonomia neoklasyczna Fałszywy Paradygmat” na czele. Ta koncepcja powszechnie, zarówno przez ekonomistów krajowych, jak i zagranicznych gości była uważana za skończoną. Tymczasem ona nadal trwa siłą rozpędu, wśród polityków słabo obeznanych w dyskusjach ekonomicznych i generalnie dość słabo wyedukowanych w czymkolwiek poza demagogią i agitacją.
Libki nie mają żadnej odpowiedzi sensownej na palące problemy, z katastrofą klimatyczną na czele. Ich „ekonomia” jest wydmuszką. To dla nas oczywista oczywistość. Ale jak podczas konferencji zauważyła Bożena Ryszawska z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, nawet większość studentów kierunków ekonomicznych w toku edukacji nie spotka się w ogóle z ekonomią heterodoksyjną. Jak mogą więc wprowadzić zmianę? Smutno skonstatowała, że niestety ekonomiści nie nadążają za zmianą, która przyjdzie spoza akademii.
W Polsce i generalnie Europie Wschodniej tak jest, wszak to kraj półperyferyjny, gdzie od lat upycha się przeterminowane technologie i ideologie, które zazwyczaj dziwnym trafem zawsze służą interesom centrów kapitalistycznej globalnej gospodarki. Oczywiście politycy i wielu dziennikarzy to tu łyka wciąż jak pelikany, jak tego symbolicznego McDonalda, który u nas jest jakimś symbolem „postępu”, a nie po prostu tanim w USA barem szybkiej obsługi.
Oczywiście rodzi się opór, gdzieś wciąż na marginesach, ale ludzie karmieni tymi głupotami latami w końcu nie wytrzymują i tak jak obróbka tutaj jest najbardziej bezwzględna, tak i odpowiedź na to może być mocniejsza niż się spodziewamy.
Naprawdę, ludzie już mają powyżej uszu opowieści o tym, że jakby nie jedli awokado, to byliby milionerami, czy jakby pracowali za miskę ryżu, że zacytuję obecnego premiera, to by do czegoś doszli. Ciągle te głupoty się utrzymują zarówno w dużej części opozycji, jak i w wielu kręgach rządowych dla których wciąż biznes ma przeważające zdanie w dyskusji.
Julia Jurczenko opowiadała na kongresie o sytuacji Ukrainy, która jej zdaniem nie musiała pójść taką drogą, jaką poszła, czyli kapitalizmu i oligarchizacji gospodarki. Cała Europa Wschodnia tą drogą nie musiała iść, ale poszła, bo takie były dominujące prądy i ideologie tutaj sprzedawane „ludom wschodu” przez elity rządzące zachodu.
Teraz mierzymy się z tym światem, jaki nam zbudowali. Światem katastrofy klimatycznej i wyzysku. Mimo wzrostu zarobków w Polsce udział płac w PKB spadł do poziomu z 2017 roku. Wydajność pracy ciągle rośnie, ale to kapitał wciąż zgarnia większość owoców tego wzrostu. Nie pracownicy. Więc, kiedy wam opowiadają o „spirali płacowej”, która rzekomo w straszny sposób napędza inflację, to ich zwyczajnie wyśmiejcie. To nie jest żadna poważna analiza rzeczywistości, tylko zwykła agitacja na rzecz interesów biznesu. Nie będę nawet pisał o rekordowych marżach, które osiągnęły szczyty w czasie pandemii. Jeśli więc ktoś opowiada bajki o tym, że trzeba zaciskać pasa, to zapytajcie, czyjego pasa?
Zgadzam się z tezą Ryszawskiej. Zmiana przyjdzie spoza świata akademickiego, przyjdzie jak zwykle od strony sfrustrowanego świata pracy, świata zwykłych ludzi. Ekonomiści czy inni naukowcy, mogą stanąć po ich stronie i dostarczyć im faktów. Ale to nie od nich zależy zmiana. Zależy od nas wszystkich.
Xavier Woliński