Wczoraj Fakty TVN zrobiły materiał o takim wydźwięku, jakby żałowały, że policja nie spałowała „tak jak kobiety” kibiców w Warszawie, którzy przyszli pod stadion. Kibice akurat wyjątkowo spokojnie się zachowywali, jak na ich możliwości ekspresji.
Otóż to jest postawienie sprawy na głowie. Policja nikogo nie powinna pałować za to, że wyraża swoje poglądy. Skandalem jest w ogóle agresja policyjna wymierzona w kogokolwiek w tym kontekście. I owszem, ujawnia się tutaj hipokryzja władz, które różnie traktują różne grupy społeczne w tym przypadku. A już najbardziej różnicują pomiędzy tym jak traktują siebie i resztę społeczeństwa. Ich żadne zakazy nie obowiązują. Oni mogą odwiedzać cmentarze, kiedy są zamknięte, mogą pojawiać się bez maseczek kiedy chcą, itd., co powoduje, że kolejne grupy społeczne lekceważą pandemiczne ograniczenia.
Sam w zeszłym roku sceptyczny byłem do masowych zgromadzeń politycznych, ale już od dawna znane są wyniki badań, które pokazują, że zgromadzenia, nawet masowe, na świeżym powietrzu nie zwiększają w istotny sposób rozsiewania wirusa. Tak więc trzeba sobie „apgrejdować” oprogramowanie i dostosować do tego obostrzenia. A widzę w różnych krajach, że władza bardzo często lubi ograniczać wolności obywatelskie i ma ciężką rękę tam gdzie jej to wygodnie i można zamknąć usta krytykom. Natomiast ta ręka znika często kiedy trzeba wyciągnąć ją do pomocy. Nie dziwota, że coraz więcej osób jest tym zirytowanych. Pałka zamiast wsparcia to nie jest rozwiązanie.
Tak więc problemem jest to, że policja pałuje kobiety na demonstracjach, a nie to że nie pałuje innych. Jako wolnościowiec uważam, że ograniczanie wolności słowa i zgromadzeń powinno dotyczyć wyłącznie skrajnych sytuacji. Natomiast to, że ktoś chce wyrazić swoje zdanie, nawet z tak specyficznym hasłem na transparencie jak „Nienawidzimy wszystkich”, to jest jego sprawa. Zresztą jak widać sytuacja w Polsce tutaj doprowadza rozmaite grupy z różnych środowisk do wniosków ostatecznych .
Xavier Woliński