Czy trzeba obniżyć pensje kasjerkom, żeby klasa średnia poczuła się lepiej?

person holding credit card Photo by Andrea Piacquadio on Pexels.com

„Kasjerka zarobi więcej niż nauczyciel. Lidl daje 3750 zł brutto przy kasie. Nauczyciel dostaje 3 tys. brutto!” – alarmuje Wyborcza. Gdzie indziej znowu skandal, że magazynierzy zarabiają „coraz więcej”, a kogoś innego z zawodów „inteligenckich” pensja stoi w miejscu.

Tu nie chodzi tylko o zarobki, ale poczucie prestiżu. Że jak to tak „byle kasjerka” zarabia więcej. Ciekawe że nigdy nie ma porównań „Skandal! Nauczyciel zarabia mniej niż programista tłukący pierdzące apki na iOS-a!” albo „Szok! Wykładowca zarabia mniej niż spec od robienia wody z mózgu i propagandy zwanej reklamą”! Tak więc nie chodzi o samą różnicę w zarobkach.

A może tak przestać budować sobie poczucie wartości na tego rodzaju porównaniach? Co wam zawiniły kasjerki? I kasjerki, magazynierzy wykonujące bardzo ciężką i potrzebną robotę (co potwierdziła pandemia) i w ogóle nawet dyskusję na ten temat uważam za żenującą.

Wiadomym jest, że spora część klasy średniej odruchowo niemal odczuwa niechęć do „roboli”. To kwestia dystynkcji. Czasem robią to całkowicie nieświadomie, ale jest to dość mocno zauważalne dla tych, którzy tego rodzaju niechęci są obiektem.

Wszyscy powinni zarabiać tyle, żeby starczyło na godne życie. Wykładowczyni, nauczyciel, kasjer, magazynierka. Obojętnie. Ilość „lat poświęconych na naukę” nie ma tu żadnego znaczenia. To był wasz wybór, żeby poświęcić się nauce, a nie wskoczeniu od razu w „cudowny świat magazynów”. Nikt nie musi wam za to niczego „wynagradzać”. Nie jesteśmy sobie nic „winni”. A już zwłaszcza kasjerki, które was obsługują, a które przecież inteligencję swoją pracą utrzymują (i stąd zapewne jedno ze źródeł tej często nieuświadomionej niechęci).

Oczywiste jest, że nauczyciele zarabiają za mało, ale czy to oznacza, że dodatkowo trzeba obniżyć pensje magazynierom i kasjerkom, żeby poczuli się nieco lepiej?

Jak wiadomo irytuje mnie język, sposób myślenia i „odruchy” klasośredniowe. Twierdzą, że lewaki „promują nienawiść klasową”. Ale czym jest, jeśli nie formą nienawiści klasowej twierdzenie, że jest czymś inherentnie złym, że kasjer i nauczyciel zarabiają podobnie?

Mnie to bezustannie dziwi. Co mi da informacja, że ktoś zarabia ode mnie mniej? Znacznie ważniejsze jest dla mnie ile ja zarabiam. Jeśli kasjerka zarobi więcej, to fajnie, niech ma za ciężką robotę. Co mnie to obchodzi? Ważne czy mi starczy do pierwszego i że tłumy głodnych ludzi nie chodzą po ulicach.

Dla mnie im „wyższa” klasa tym robi się dziwniejszy klimat i sposób widzenia świata i swojego miejsca w nim.

Xavier Woliński