Czy „wolne media” interesuje jeszcze aborcja?

Wczoraj w kilku miastach Polski odbyły się manifestacje w sprawie mrocznej rocznicy wprowadzenia zakazu aborcji, co miało miejsce 7 stycznia 1993 roku.

Odnoszę jednak wrażenie, że media bardziej interesowały nadal przepychanki sejmowe i pisowski marsz 11 stycznia niż te protesty. Zapowiedzi prawie nie było widać, a samo wydarzenie nie wywołało wielkich dyskusji publicystycznych w mediach na temat tego, czy nowa władza poradzi sobie z tym wielkim zobowiązaniem, które sama na siebie przyjęła.

A frekwencja jest wprost proporcjonalna do tego, ile się przed danym wydarzeniem miejsca poświęca danemu tematowi. Tymczasem czytałem w „wolnych mediach” bez końca dyskusje, ile to już PiS zamówił autokarów na swoją imprezę. Analizy z podziałem na poszczególne województwa. Sami pompują to jako wielkie wydarzenie. Natomiast kwestia aborcji ich już tak bardzo nie interesuje. Owszem, jak można było przywalić tym pisowskiej władzy, to chętnie po to sięgali. Gdyby dalej rządził Morawiecki z ferajną, to przez ostatni tydzień mielibyśmy mnóstwo zapowiedzi na czołówkach w stylu „wściekłe kobiety idą na rząd”. To zaś w oczywisty sposób budowałoby atmosferę napięcia i frekwencję.

A teraz? Wolą zajmować się pisowskimi autokarami i rozliczeniami w swoim obleśnym, patologicznym środowisku, zamiast pisać o tym, co ważne dla milionów.

Co do relacji już z samego wydarzenia, to pozytywnie zaskoczyła nowa TVP i program „19.30”. Zrobili z tego otwierający materiał, a na końcu przeprowadzili rozmowę, w której podano słynny już numer telefonu. Testują granice niezależności i bardzo dobrze.

Za to Fakty nie zaskoczyły. Zamiast tego tematu, program otwierała twarz Andrzeja Zolla, który był prezentowany jako autorytet prawny i arbiter w sporach. Przypomnijmy, że to w 1997 roku Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem sędziego Andrzeja Zolla, orzekł niekonstytucyjność nowelizacji ustawy, która dopuszczała przerwanie ciąży z przyczyn społecznych. To ten człowiek z kolegami zabetonował zakaz aborcji. I w rocznicę tego zakazu Fakty pokazują go na czołówce. To jest jak splunięcie milionom ludzi w tym kraju w twarz.

Krótka relacja z protestu owszem się pojawiła, jako któraś z kolei, ale w duchu, że „rzad już pracuje nad poprawą standardów w szpitalach”. Wszystko wspaniale, tylko zakaz dalej obowiązuje.

Jak widać, o ile 19.30 próbuje wybić się na jakąś niepodległość względem rządu, to Fakty pozostają twardo konserwatywno-liberalne, jakby się tu nic w tym kraju nie zmieniło.

Gdzieniegdzie też się w internecie pojawiły relacje, ale nie na czołowych miejscach.

I tak oto znowu sprawa wolności, prawa do decydowania o swoim ciele, zostaje zepchnięta w tym kraju na trzeciorzędną pozycję, a kobiety znowu mają być statystkami w wielkim spektaklu starcia samców alfa. Swoje zrobiły, Tusk został wyniesiony do władzy na tym gniewie, teraz mają ponownie „wziąć swój krzyż” i go nieść przez życie. Jak to w Polsce zawsze bywało.

Xavier Woliński