W Wyborczej ukazał się „ciekawy” komentarz na temat denializmu klimatycznego. Autor asekurancko już w tytule pyta: „Czy za ten przegląd opinii zawieszą mnie w prawach autora „Wyborczej”?”
Zszokował go news, że „Dyrektora banku HSBC zawieszono, bo deprecjonował wpływ zmian klimatu”. W obronie „biednego” dyrektora komentator wyciąga najostrzejsze działa. Nie wolno stawiać do pionu pana dyrektora, bo przecież „pewnie sobie poradzimy”, a bywa, że naukowcy się mylą.
„Kiedyś prorokowano, że cywilizacja europejska (od Paryża począwszy) utonie w końskich odchodach. Gdy byłem w podstawówce, prasa pisała o nieuchronnym przeludnieniu planety. Później o dziurze ozonowej, która nas zabije. Wszystkie te apokaliptyczne teorie głosili najwięksi naukowcy świata.
Nie przewidzieli, bo nie mogli, że ludzie zrezygnują z koni, a potem także i z posiadania trójki i więcej dzieci (przynajmniej w tzw. pierwszym świecie). Dziura ozonowa jakoś też cichaczem opuściła nagłówki gazet – choć przy okazji wyeliminowaliśmy i freon, który miał ją wywoływać” – zauważa autor tekstu.
Niestety z globalnym ociepleniem już tak łatwo nie nam nie pójdzie. Ponieważ z jednej strony mamy ciągle takich, którzy bagatelizują sytuację, z drugiej zaś problem jest znacznie głębszy, dotykający podstaw globalnej gospodarki kapitalistycznej. Więc niestety działania podejmowane są za wolno oraz tak, żeby tych podstaw w żaden istotny sposób nie naruszyć. Jednocześnie mieć i zjeść ciastko. Z freonami poszło łatwiej. Naukowcy mieli więc całkowitą rację i to dzięki nim oraz działaniom milionów ludzi na świecie udało się uniknąć katastrofy.
Kolejny przykład z tymi końskimi odchodami. Bardzo lubią go rozmaici publicyści ponieważ wiadomo… fekalia przyciągają uwagę. To tak zwana kwestia „The great horse-manure crisis of 1894”. problem w tym, że to fejk. Nie da się znaleźć rzekomego artykułu w Timesie na który się w niektórych tekstach powołują, a naukowcy niczego takiego wówczas nie stwierdzili.
Tak problem był zauważany. Powiedzmy, że dla każdego mieszkańca czy mieszkanki przeciętnego dużego miasta codziennie był wyczuwalny na rozmaite sposoby, zwykle w wyniku wdepnięcia w odchody. Ale żadnych sensacyjno-apokaliptycznych wniosków nie było. Żaden z autorów, który na ten rzekomy histeryczny błąd „największych naukowców świata” się powołuje nie potrafi podać źródła tych doniesień. No, ale jeden publicysta drugiego publicystę przeczytał, który usłyszał to od trzeciego publicysty i fejk staje się faktem.
Autor w dodatku twierdzi, że ma ważniejsze sprawy jak „inflacja” na głowie niż to, co będzie „za sto lat”. Wbrew temu, co tam w Wyborczej sobie opowiadają, ze poważną część składową inflacji w Polsce i innych krajach odpowiadają czynniki związane właśnie z kryzysem klimatycznym. Bowiem już teraz, nie za 100 lat, na całym świecie mamy kryzys klimatyczny. Susza na Taiwanie ma bezpośredni wpływ na cenę elektroniki w Polsce. Nie tylko wojna, nie tylko Kaczyński, drodzy publicyści. Naprawdę, że też można jeszcze takie rzeczy pisać w 2022 roku!
I tak to się kręci. A czy za głoszenie tego rodzaju głupot powinni zawiesić go w prawach autora „Wyborczej”? Nie wiem, ale na pewno redakcja powinna staranniej weryfikować teksty, które otrzymuje. Potem bzdury idą w świat, inni publicyści dalej przepisują i heheszkują z poważnych spraw.
Xavier Woliński