Obserwuję od lat tradycyjne i cykliczne jęki przedstawicieli rozmaitych lobby kapitalistów na temat podnoszenia płacy minimalnej. Ciągle to samo, ta sama zgrana płyta od chwili wprowadzenia tego mechanizmu, że to „doprowadzi do upadku gospodarki”, „spirali płacowo-cenowej” i inne bzdury.
Pomijam już, że płace nie nadążają za inflacją, ale jak dodatkowo zauważył Maciej Grodzicki z Polskiej Sieci Ekonomii, produktywność w Polsce mamy na poziomie 80% Niemiec. Ale słaby kurs oraz słabe związki zawodowe powodują, że płaca nominalna to tylko 40% niemieckiej…
Więc o czy my mówimy? To, co oprócz inflacji rośnie, to marże i zyski firm. Owszem mamy spiralę, ale kosztowo-cenową, o czym nie tylko ja piszę od dłuższego czasu.
Problem w tym, że w mediach propagandę sieją głównie lobbyści zatrudniających, a reprezentacja świata pracy oraz niezależnych od kapitału ekonomistów jest wciąż nieduża. Stąd wrażenie, że de facto pracownicy „dla dobra ojczyzny” powinni domagać się… obniżek płac. No, ja bym zaczął od obniżek płac rozmaitych „ekspertów”, którzy dyrdymały antypracownicze wygadują, żeby znowu, jak w latach 90. i dwutysięcznych wydoić klasę pracującą na rzecz kapitału.
Niestety wciąż w tym kraju mnóstwo osób, nawet pośród pracowników, łyka tę propagandę. No więc zapytajcie swoich menedżerów oraz ich „ekonomistów”, czy sobie już obniżyli płace. Jeśli nie, to każcie im spier… to znaczy zamknąć drzwi z drugiej strony.
I jeszcze jedno, rząd musi podnosić płacę minimalną, to nie wynika z żadnej jego „dobroci”. Po prostu siła robocza ucieka do innych krajów i to przede wszystkim powoduje niezbędność podnoszenia płac. Tak więc im nigdy nie dziękujcie, tylko pytajcie „dlaczego tak mało”. Żadnego łaszenia się do tego czy innego rządu, tego czy innego szefa, że dał więcej. Dał bo musiał, bo inne kraje chętnie przyjmą polskich fachowców i fachowczynie. Tyle w temacie.
Xavier Woliński