Niektórzy się zastanawiają dlaczego, mimo kryzysu jednego i drugiego, licznych afer i chaotycznej polityki społecznej, PiS-owi tak wolno spada poparcie.
No więc tak wolno spada, bo widzą, co dzieje się na tzw. opozycji i co tam się szykuje. Z jednej strony wiele osób jest zmęczonych już Kaczyńskim, Ziobrą czy innym Macierewiczem z Sasinem, ale z drugiej strony nie chcą powrotu czasów Tuska, i świata kreowanego na obraz i podobieństwo Matczaka czy innego Kulczyka. Kultu kręcenia się w kołowrotku za niską stawkę na śmieciówkach ku chwale kapitału.
I nie chodzi zresztą tylko o ultraliberalne poglądy gospodarcze. Wystarczy nie lubić PiS, a zwłaszcza Kaczyńskiego i już można, jak ostatnio Matczak na łamach Wyborczej, głosić ultrakonserwatywne poglądy i bronić np. rozciągliwego prawa o „obronie uczuć religijnych” w kodeksie karnym. Kartą wstępu tam jest wyłącznie niechęć do PiS i nic więcej. Dlatego przez lata w libkowych (nie liberalnych!) mediach można było czytać dywagacje różnych panów i duchownych na temat „kompromisu aborcyjnego”, a jednocześnie lżyć wyborców i wyborczynie PiS od „najgorszych zacofańców”.
Zresztą, ten rząd to będzie jakaś groteska. Przyjmijmy nawet, że Tusk faktycznie będzie chciał zliberalizować ustawę antyaborcyjną, ale Hołownia z PSL będą mówić, że to „nie czas na eksperymenty”. O innych tematach nawet szkoda mówić. Za to patrząc na zaplecze ekonomiczne tej ekipy, to będzie raczej jakaś zmodyfikowana wersja neoliberalizmu.
No więc dlatego ludzie się zastanawiają, co im da zmiana konserwatystów liberalnych na liberalnych konserwatystów? Tak więc to nie tyle Kaczyński i PiS są tacy wspaniali, że ciągle się jakoś trzymają (choć pewnie już nie długo), ale dlatego że tzw. opozycja, to dziwaczna zbieranina konserwy i libkostwa z przyszłym szefem rządu za którym niemal nikt nie tęskni.
Xavier Woliński