Operacja „polaryzacja” POPiS-owa dopiero się zaczęła. Dzisiaj pisma „wojenne” związane z PO zaczęły grzać temat na ostro.
Z jednej strony Newesweek opublikował na okładce twierdzenie, że Trzecia Droga (PSL+Polska 2050) jest ukrytą opcją PiS, z drugiej strony Wyborcza znowu leci w swoją wizję „jednej listy”, oczywiście pod butem Umiłowanego Demokraty. Realizacja tej wizji byłaby dramatyczna, ale o tym za chwilę.
Naturalnie przedstawiciele obu partii natychmiast, słusznie, poczuli się zaatakowani przez okładkę Newsweeka. Wszak jest to oczywista ofensywa PO i część coraz bardziej bezwzględnej kampanii wyborczej. Tak jak pisałem kilka tygodni temu, obecnie operacja jest skierowana przeciwko Trzeciej Drodze, która ma być pożarta przez PO, a resztki całkowicie i nieodwołalnie zwasalizowane. Widać to zresztą w sondażach.
Lewica, po grillu jaki przeszła w czasie awantury o KPO, już nie próbuje wierzgać za mocno, więc na razie jej odpuścili, ale i tak traci w sondażach szybciej nawet niż się spodziewałem. Pewne procesy po prostu dziać się zaczynają nieco automatycznie.
PiS i PO uznały, że czas wrócić do totalnie spolaryzowanej sceny, bo obu sektom to służy najbardziej. Stąd odpalenie tzw. „lex Tusk”, który stał się w rzeczywistości kapiszonem, ale swoje zadanie wypełnił doprowadzając do beatyfikacji Wielkiego Dominatora. Manewr sprawniejszy niż ta szarża Prigożyna na Moskwę.
Jednocześnie, „przypadkiem”, tego samego dnia Wyborcza wypuszcza sondaż, który ma sugerować, że „tylko jedna lista albo armageddon”. Choć w zasadzie niczego takiego nie pokazuje. W przypadku totalnego zjednoczenia wygrana, po zadziwiającej kombinacji z przeliczaniem głosów na mandaty, ledwo-ledwo zdobywa dokładnie 231 posłów. Absolutne minimum do rządzenia. Czyli w zasadzie wystarczy, że odpadnie jeden poseł i cała układanka się sypie. To nie jest żadna stabilna „większość”. I warto podkreślić, tylko po dokonaniu „specjalnej operacji” przy przeliczaniu głosów w głowach redaktorów Wyborczej, a więc wynik wcale niepewny w rzeczywistości.
Innymi słowy, za wyniesienie Tuska i jego sekty na trony opozycji, zapłacimy dalszym wzrostem Konfederacji, która zgarnie premię za nie bycie częścią duopolu. Może w Wyborczej i Newsweeku taka opcja to nic strasznego. W końcu dla nich „demokracja” jest tylko wówczas, kiedy górą jest ich sekta polityczno-ideologiczno-towarzyska. W końcu co to za problem, że ich dzieciom z Konfy urośnie. Ostatecznie to są ich wychowankowie ze szkół, które sami tworzyli w III RP. I tylko nieco zradykalizowane opinie, które bez trudu możemy znaleźć w tych gazetach.
Do koryta, bez względu na koszty. Tak można by tę „operację” określić. Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić ich postępowanie…
Xavier Woliński