Czy ZUS zbankrutuje? Czy Wersow urodziła? Czy dzisiaj jest niedziela handlowa?

green fish about to eat the fish hook wall art Photo by The Lazy Artist Gallery on Pexels.com

Proste nagłówki, proste hasła, prosta ekonomia. Ludzie czują się „poinformowani”, bo czytają głównonurtowe media.

Dzisiaj na Twitterze wybuchła awantura po tym, jak Rzeczpospolita wrzuciła klikbajtowy tytuł o „rekordowym haraczu do ZUS”. Jak wiadomo w Polsce nikt nie lubi ZUS, ale każdy lubi kasę z L4, czy emeryturę. Więc każdy kliknie.

Tymczasem prześledziłem nagłówki Rzeczpospolitej i cyklicznie od wielu wielu lat straszą tam „bankructwem ZUS”. Przykłady: W 2013 roku zapowiadali w dramatycznym tytule „ZUS wkrótce zbankrutuje”, w 2014 straszyli, że „ZUS zbankrutuje w 2022 roku”. Korwin-Mikke nie czekał do tego czasu i ogłosił w 2018 roku, że „ZUS już zbankrutował”. Nie wiedzieć czemu przedstawiająca się jako „poważna” gazeta przedrukowała opinię akurat Korwina, który raczej znawcą systemu ubezpieczeń społecznych nie jest.

Pytanie jednak pozostawiam otwarte, czy gazeta staje się poważna, bo kupiła sobie drogą czcionkę i layout, a jej dziennikarze mówią napuszonym tonem eksperta w mediach, nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy mówią libko-populistyczne bzdury?

Żeby nie czepiać się tylko Rzepy, inne „poważne medium, czyli Polityka w 2017 roku zamieściła taki nagłówek: „Na emerytury wkrótce zabraknie pieniędzy. Kto zbankrutuje pierwszy: podatnik czy ZUS?”. I tak od lat, co roku ZUS ma upadać i nie upada, ale to nie przeszkadza dziennikarzom tworzącym te bzdury bez żenady dalej pisać, a redakcji ich zatrudniać, choć nic się nie sprawdza. A to często są tzw. „znane nazwiska”.

Generalnie w Polsce prawie nie ma poważnego dziennikarstwa gospodarczego, w każdym razie nie w masowych pismach. Gdzieś w niszach można poczytać ciekawe spory ekonomistów, ale główne media żyją klikbajtem, sensacyjnymi nagłówkami i tym, co im ideologia, a nie wiedza, podpowiada (co się nazywa tzw. „zdrowym rozsądkiem”).

Prawda jednak jest taka. Kiedyś, dawno temu, jak jeszcze prasa papierowa żyła, pracowałem w pewnym dzienniku. Większość dziennikarzy chciała pisać o sporcie, albo o politycznych przepychankach, albo jakieś porady motoryzacyjne. Więc jako młodziak, zainteresowany wcześniej kwestiami gospodarczymi, bo już wcześniej „coś mi nie grało w narracji”, uznałem, że wezmę coś, czego nikt nie chce brać, bo tak najłatwiej będzie się utrzymać w tej gazecie. Oczywiście prawie nikt nie chciał brać tematów gospodarczych, bo to „cyferki”, „wykresy”, za trudne. Po co, skoro można pójść na meczyk i napisać emocjonującą relację?

Potem odszedłem, bo się zaczął upadek prasy papierowej, gazetę wykupiła konkurencja i płacili coraz gorzej. Ale to co z tego zapamiętałem, to że o gospodarce nikt nie chce pisać, więc naprawdę piszą czasem przypadkowe osoby. Mnie się chciało trochę zacząć o tej całej ekonomii czytać, analizować, rozmawiać ze specami i wyrabiać sobie powoli opinię.

Postawa, która okazała się wcale nie dominująca wśród dziennikarzy, którzy po prostu lecieli na autopilocie, ideologicznych „oczywistych oczywistościach”. Po co mieli sami się zastanawiać, skoro gotowe analizy dostawali z Centrum Adama Smitha, a potem FOR? I w dodatku jeszcze dostawali pochwały od szefostwa, bo było to zgodne z linią part…, przepraszam, redakcji. Każdy by się rozleniwił i pisał w kółko to samo. Że ZUS upadnie, że przedsiębiorcy zaraz wyjadą do Czech, że pracownicy są roszczeniowi itd., itp.

Teraz też, od jakiegoś czasu próbowałem kontrować „oczywistą oczywistość”, że mamy raczej problem z marżami, a nie „socjalem”, jeśli chodzi o gwałtowny skok poziomu inflacji w Europie (i generalnie na świecie). Od rana w kręgach ekonomistów furorę robi wykres IMF (Międzynarodowego Funduszu Walutowego) z którego wynika, że wzrost zysków firm odpowiada za 45% wzrostu inflacji w Eurolandzie w ostatnich dwóch latach. Komentarz ekspertów z banku Pekao (!): ” Dzięki komentarzom przedstawicieli ECB (P. Lane, F. Panetta) i najnowszemu working paperowi IMF teza o spirali marżowo-cenowej (sellers’ inflation) trafia do ekonomicznego mainstreamu”.

Do czego to doszło, że IMF z którą tyle lat „byliśmy w sporze” delikatnie mówiąc, zaczęła bardziej ogarniać rzeczywistość niż nasza libkowa prasa. A jeszcze niedawno, jak pisałem o „spirali marżowo-cenowej” całe artykuły, to mnie tu wyzywali od ignorantów i że „sam sobie wymyśliłem takie zjawisko”. Niestety ja, czy ekonomiści m.in. z Polskiej Sieci Ekonomii, którzy na to też próbowali zwrócić uwagę to jest kropla w morzu propagandy i libkopopulistycznych tekstów naszych „dziennikarzy ekonomicznych”.

Niestety, media obecnie są niemal całkowicie w rękach biznesu. Nie ma masowej prasy związkowej, czy spółdzielczej, więc ludzie siłą rzeczy bazują na informacjach dostarczanych z takich mediów, jakie są. A te mają tak wszystko opisywać, żeby wyszło, że należy sprywatyzować co się da. Wówczas nie będzie wszak problemu z emeryturami, bo i tak ich nie dożyjemy.

Mimo takiej a nie innej sytuacji, nie należy się poddawać. Ja na pewno będę burzył wszelkie ideologiczne konstrukcje tego rodzaju aż do znudzenia. Dzięki wam, bo to dzięki waszemu wsparciu, także finansowemu, takie projekty mogą istnieć.

Każdy ma swój posterunek walki.

Xavier Woliński