Ekonomiczni guru i tabloidyzacja nauki

Polacy nie mają pojęcia o czym mówią! – przywalił libkowy guru ekonomiczny Bogusław Grabowski wczoraj w Radiu Zet w reakcji na informację, że większość jest przeciwko przyjęciu Euro. Fakt, że wśród ekonomistów wcale nie ma żadnej zgodności, czy kraj taki jak Polska powinien przyjmować wspólną walutę nie ma dla niego znaczenia, bo on się wypowiadał niemal tak, jakby wygłaszał ostateczne wyroki nauki.

Oczywiście straszył „drugą Grecją”. To zabawne, bo jedną z przyczyn greckiego kryzysu jest brak kontroli nad walutą. Tak różne kraje jak Niemcy i Grecja mają problem z synchronizacją polityki ze względu na różnice gospodarcze pomiędzy nimi.

Dobrze, ale to nie koniec. Grabowski sypie libkową mantrą dalej. Oczywiście sprywatyzować wszystko. – Nawet firmy zbrojeniowe w USA są prywatne, lotniska, wiadukty i autostrady – komentuje Gość Radia ZET. Jego zdaniem „firmy paliwowe, energetyczne, porty, lotniska mają być prywatne”. Dodajmy, że w USA więzienia też są prywatne. O upadającej infrastrukturze w USA napisano morze tekstów, można poszukać. Nie jest to wielka reklama dla tej formy prowadzenia polityki gospodarczej.

Wystarczy podać pierwszy z brzegu przykład i zapytać, co się stało w Teksasie po liberalizacji rynku energii. Publicysta Rzeczpospolitej Andrzej Mandel opisując sytuację, napisał: „Wolny rynek energii w Teksasie najwyraźniej działa tylko w optymalnych warunkach. W upały i w mrozy lepiej nie liczyć na dostawy prądu”. Celowo nie odwołuję się do tekstu lewicowego medium, żeby nie było, że to propaganda. Naprawdę, wystarczy czytać cokolwiek poza broszurami ideologicznymi, żeby wiedzieć, co się dzieje w USA.

Dalej był „top 10” libkowych fantazji, czyli postulat ograniczenia wydatków socjalnych, 500 plus i naturalnie podwyższenie wieku emerytalnego.

Sądzę, że Grabowski był świadom, że to tylko gadanie pod libkową publiczkę, a mocne słowa jakich używał miały na celu spopularyzować jego osobę. Pewnie to jakaś kampania promocyjna przed ewentualnym zdobyciem władzy przez libków, w rodzaju: „Hej, tutaj jestem, można mnie znowu brać do RPP, albo na jakiegoś ministra”.

No i się udało. Libkowe media zaczęły bronić „ekonomisty”, bo PiS oczywiście zaczął te hasła wykorzystywać. No proszę was, jak ktoś się podkłada i mówi takie rzeczy, które mogą odebrać opozycji punkty, to tylko polityczny amator by tego nie wykorzystał. No, ale libki czują się non stop jak w oblężonej twierdzy, więc działają jak pies Pawłowa i zaczęły tych farmazonów bronić. I to nie jakieś anonimowe postaci z twitterkowego kręgu „Silnych Razem”.

Ci ludzie absolutnie niczego się nie nauczyli. Mój but jest mądrzejszy od przeciętnego libka. Oni chyba faktycznie chcą kolejnej kadencji PiS. No, cóż, całkiem możliwe, że ich perwersyjna fantazja się zrealizuje…

Natomiast jest jeszcze jeden problem. Taki, że w internecie i mediach mnóstwo osób wykorzystuje naukę i swój tytuł do prezentowania rozmaitych ideologicznych stanowisk, a często po prostu prywatnych zupełnie opinii, ale w takiej atmosferze jakby to była prawda absolutna (co generalnie samo w sobie mało z nauką ma wspólnego). Dotyczy to polityków z tytułami naukowymi, których nadużywają w dyskusji, rozmaitych lobbystów, a także osób uprawiających autoreklamę.

Jeśli skądś się bierze kryzys zaufania do nauki, to właśnie z takich zjawisk. Sam świat nauki powinien coś z tym zrobić, bo naprawdę trudno się dziwić ludziom, że w tym natłoku rozmaitych krzykliwych opinii osób posługujących się skrótem dr czy prof., zaczynają być sceptyczni. To jest moim zdaniem podstawowa przyczyna: tabloidyzacja samych naukowców.

Xavier Woliński