Uchwała o obronie dobrego imienia Jana Pawła II przepchnięta głosami PiS i PSL, wezwanie ambasadora USA przez MSZ na dywanik z powodu reportażu w TVN24, Tomasz Lis wywieszający plakat z JP2 u siebie w domu, przebijający go Duda, który wyświetlający jego zdjęcie na niemal całej fasadzie Pałacu Prezydenckiego, Trzaskowski zapewniający, że JP2 „zawdzięczamy wolność”.
Jeśli jeden dzień mógł w skoncentrowanej formie ujawnić poziom upadku, degeneracji, żenady, zdurnienia polskich tzw. elit politycznych, to jest właśnie ten dzień.
Politycy PiS urządzili dzisiaj w Sejmie cyrk, łazili po sali z portretami Jana Pawła II. Wystraszeni libkowi kunktatorzy oczywiście uciekli z głosowania, żeby czasem nie podjąć jakiejś decyzji wbrew swojemu konserwatywnemu do szpiku „sumieniu”, ale jednocześnie nie ujawniać go przed wyborami swojemu elektoratowi, któremu ciągle się może wydawać, że to jakaś „nowoczesna alternatywa” względem PiS. Najlepiej więc tradycyjnie nie podjąć żadnej decyzji i włożyć głowę w piasek. Tylko niech nie będzie po wyborach zdziwiony, że nie tylko socjalu żadnego nie będzie, ale nie będzie generalnie niczego. Ci ludzie są wewnętrznie sparaliżowani i boją się własnego cienia.
Pisowskie biuletyny partyjne i politycy tymczasem przypuścili wściekły atak na dziennikarzy, którzy mieli „czelność” zająć się mroczną przeszłością Wojtyły. Przecież Wojtyła to u nas nie człowiek, tylko bóg, a boga nie wolno tykać. Nie wolno pytać o ofiary kleru, o krzywdzone dzieci.
Kiedy trzeba podjąć moralnie ważną i dojrzałą decyzję, stanąć naprzeciw niewygodnym faktom oni chowają głowę w piasek, albo zamykają tchórzliwie oczy. To jest zbieranina w większości niedojrzałych ludzi, małych kombinatorów, których interesują małe interesiki.
Oto odkryliśmy dzisiaj jak pogodzić zwaśnioną konserwę w sejmie. Może jeszcze niech przegłosują apel w obronie dobrego imienia Polańskiego i nawet libkowe media zaczną gadać o narodowej zgodzie. Ponieważ to jest ta sama moralna kloaka w której siedzą, a jedyne o co się kłócą to kolor odchodów, którym się obrzucają.
Natomiast moje miejsce widzę tam gdzie zawsze. W obronie słabych przed silnymi, w obronie poddanych opresji przed opresorami. W tym przypadku dzieci w obronie przed potężną instytucją, która latami chroniła katów. A szefem tej instytucji był właśnie Wojtyła. I choćby nawet nic nie wiedział, to ponosi za to odpowiedzialność, jako szef hierarchicznej instytucji. Ale wiedział.
I co teraz?
Xavier Woliński