Rolą dziennikarza nie jest służba partii

selective focus photography of magazines Photo by brotiN biswaS on Pexels.com

„Afera papieska” ujawnia jeszcze jedną istotną dla jakości naszego życia publicznego kwestię. Skundlony sposób myślenia części tzw. „dziennikarzy” określających się jako „opozycyjni”.

Trwa w ich banieczce na Twitterze nagonka na innych dziennikarzy. Tych, którzy nagrali materiał ujawniający, co wiedział Wojtyła w kwestii afery pedofilskiej w Kościele. To, że odbywa się ona ze strony posłusznej władzy prawicowej tzw. masy dziennikarskiej, to mnie nie zaskakuje. Ale tzw. „wzmożeni opozycyjni” też próbują zapędzić ich kijem do zagrody „wojtylianizmu”.

Dostaje im się dlatego, że rzekomo ujawnienie faktów i relacji zgwałconych „pomoże wygrać PiS kolejne wybory”. Zacznijmy od tego, że to jest kompletna bzdura. To, co pomoże PiS-owi wygrać wybory to zero pomysłu na realne propozycje dla zwykłych ludzi oraz ciągłe kunktatorstwo, tchórzostwo i kompletna jałowość intelektualna libkizmu. PiS wygrywa, bo co by nie mówić, wali między oczy i nie patrzy jak to odbierze druga strona. Na tym polega magia, którą czarują elektorat. Wciąż jednak PiS daje poczucie mocy. A opozycja libkowa daje co najwyżej poczucie żenady.

Ponieważ co mamy po tej stronie? Tchórzliwe figurki, które pyszczą w internecie i mediach, jak to będą rozliczać wszystko i wszystkich po wygranej w wyborach, ale w czasie głosowania uciekają z sali, lub siedzą i wyjmują karty z terminali. Nawet, ci którzy w KO mieli robić za „lewą nogę”. Wódz Tusk nakazał nie głosować przeciwko uchwale broniącej JP2 przed „atakami”, więc nagle wielcy „antyklerykałowie” wzięci pod but libkostwa siedzieli cicho. Tak kończy każdy malowany „lewicowiec”, który pójdzie na usługi tej czy innej prawicowej konserwy z POPiS-u.

Ludzie to widzą, bo przecież to nie pierwsza taki pokaz bojaźliwości. Zero wiarygodności, że cokolwiek tam będą kiedykolwiek „rozliczać”. Ci ludzie dostają rozwolnienia ze strachu na sam widok Kaczyńskiego, chociaż cwaniakują potem jacy to są „bojowi”.

Ale wracając do wizji dziennikarstwa u libkowych „tuzów” tej profesji. Otóż ich zdaniem dziennikarz nie ma odkrywać prawdy, prezentować faktów. Ma natomiast uczestniczyć bezustannie w walce o zdobycie władzy słusznych partii i brać pod uwagę aktualny stan rozgrywki w szachy 5D oraz dostosowywać się do aktualnych poleceń centrali PO.

Czyli widzą rolę dziennikarza dokładnie tak, jak ci z PiS. Ma być politrukiem na usługach partii i brać udział w bieżącej walce politycznej. Tymczasem rolą dziennikarza powinna być służba czytelniczkom i czytelnikom, rozumiana jako zobowiązanie do dostarczania im faktów i analiz, tak żeby potem podejmowali oparte na wiedzy decyzje w życiu. Fakty mogą zaboleć jakichś polityków, mogą im zepsuć kampanię, ale dbanie o dobrostan tej bandy obiboków to nie jest i nie powinna być nigdy rola dziennikarza.

Nieufność wobec jakiejkolwiek władzy, politycznej, gospodarczej, czy religijnej to jest obowiązek porządnego dziennikarza. No, ale przykładowo autor pamiętnego „podręcznika dla dziennikarzy”, czyli Tomasz Lis najwidoczniej widzi to inaczej i od wczoraj pyszczy, że ten materiał „pomoże PiS-owi”. A ja uważam, że to ich strach przede wszystkim pomaga nie tylko PiS-owi, ale utrzymywaniu przez dziesiątki lat konserwatywnego, ultraprawicowego status quo. Do czego pokolenie lisopodobnych dziennikarzy doprowadziło? Do tego, że jesteśmy teraz najbardziej zakonserwowanym krajem UE w którym ludziom odmawia się najbardziej podstawowych praw człowieka.

I to nie tylko w sferze „obyczajowej”, ale także ekonomicznej. Nic nam nie przyszło z tego „kultu papieskiego”. Trwa bezwzględna walka o przetrwanie, ludzie są wyrzucani na bruk, bo nie stać ich na czynsz, rynek pracy wciąż jest przepełniony wyznawcami kultu harówki, prześladuje się osoby LGBT+, zakaz aborcji jest mocniejszy niż w Iranie. Czy jeżdżenie na rekolekcje do Dziwisza przez wierchuszkę PO zablokowało dojście PiS do władzy? Co tutaj niby dobrego z tej taktyki wynikało?

To jest obraz nędzy i rozpaczy.

Xavier Woliński