Z zainteresowaniem przeczytałem tekst Ziemowit Szczerek “Europa będzie oświecona albo będzie bezludna” w Krytyce Politycznej.
Również uważam, że problem z fundamentalizmem religijnym jest potężnym dla nas wyzwaniem. Także zasadne jest pytanie, jak skutecznie radzić sobie z częściowo zrozumiałymi lękami ludzi w czasach zamachów terrorystycznych i agresywnych religijnych bojówek. Sam, działając “w terenie”, wśród tzw. “normalsów”, czyli osób “spoza lewackiej bańki” muszę się z takimi pytaniami czasem mierzyć.
Z drugiej jednak strony autor musi poruszać się w bardzo specyficznych kręgach lewicowych, które jak zrozumiałem pomijają agresywną formę “wyznawania” islamu. Osobiście nie znam takich osób. W moich kręgach agresywne, fundamentalistyczne formy religijności się po prostu zwalcza. To bliskie nam ideowo oddziały kurdyjskie z Ludowych Jednostek Ochrony (YPG), pokonały ostatnio nie w retorycznych, ale militarnych starciach bastiony oporu ISIS. Wielu wolnościowych lewicowców, także z Europy, straciło tam życie walcząc z realnym, a nie wyimaginowanym w gazetach prawackich, fundamentalistycznym wrogiem w jego własnym leżu.
Ta lewica, z którą jestem związany, absolutnie nie ma się czego wstydzić, ani z czego tłumaczyć. Dla nas jest oczywiste, że każdy polityczny fundamentalizm religijny, obojętnie w jakiej formie: islamskiej, chrześcijańskiej, żydowskiej, czy buddyjskiej należy zwalczać.
Jednocześnie uważamy, że tworzenie wizji “starć cywilizacji”, czy “wojny religijnej” jest fałszywe. Wewnątrz świata arabskiego, wewnątrz świata islamu, tak jak wewnątrz świata chrześcijańskiego, toczy się wewnętrzna walka, “konflikt wewnątrz cywilizacji”, pomiędzy bardziej oświeconymi formami religijności (czy wręcz postreligijności), a fanatykami i konserwą religijną. Jeszcze zupełnie niedawno w świecie arabskim popularność i wpływ na rządy miała świecka odmiana arabskiego socjalizmu, a pomysły zmuszania kobiet do noszenia burek były publicznie wyśmiewane przez prezydenta Egiptu. I to starcie, czasem krwawe niestety, toczy się w krajach arabskich do dziś. I wielu krajach fundamentalizm wcale nie wygrał.
Problem w tym, że tekst Ziemowita Szczerka nie bardzo odpowiada na pytanie, jak skutecznie sobie z problemem poradzić. Ogólnikowe przeciwstawienie religii oświeceniu sugeruje, że należałoby pójść na konfrontację z całą religijnością obecną, bo “skoro walimy mocno w całe chrześcijaństwo, to walmy też z taką samą mocą w islam” z perspektywy oświeceniowej.
To jest wpadnięcie moim zdaniem w jeszcze większą pułapkę. Osobiście nie mam ochoty na walki tego rodzaju. Współpracuję, kiedy trzeba, z osobami różnych wyznań i nie mam potrzeby, żeby rozwalać inicjatywy w których biorę udział z powodu jakiejś oświeceniowej krucjaty.
W ogóle zresztą akurat ja nie “walę w chrześcijaństwo”, co chyba wie każda osoba, która mnie zna, albo która czyta moje teksty. Walę w konserwę i fundamentalizm chrześcijański, który zresztą ma często mniej wspólnego z Ewangelią, niż ja w wymiarze etycznym i kompletnie nie rozumie, że Jezus nie opierał swojej praktyki na konserwatywnych, czysto ideologicznych fiksacjach w rodzaju “wojny z LGBT i aborcją”. Tak samo więc nie będę hurtowo walił we wszystkich muzułmanów, bo jakiś idiota się wysadził, tylko w konserwę i fundamentalistów – tych właśnie, którzy do tego wysadzania zachęcają.
I nie rozumiem skąd to odwoływanie się ciągłe do poprawności politycznej. Poprawność polityczna to próba poszanowania innego, osoby z którą nie muszę się zgadzać. Nie oznacza to akceptacji dla fanatyzmu. Dla mnie to jest po prostu zwykła przyzwoitość i “wolność do nie bycia chamem”. W takim znaczeniu zaś w jakim używana jest w USA, nigdy w Polsce nie istniała. Obecnie raczej dominuje powszechnie “prawicowa poprawność polityczna”, gdzie można zostać postawionym przed sądem za krytykę artystyczną obrazów katolickich, albo nawet krytykę “żołnierzy wyklętych”. To nie ten kraj.
Owszem, świadczę swoim życiem, że ateista może mieć silny fundament etyczny, który niekoniecznie musi wywodzić się z religii. I dzięki temu część osób przekonałem, że ateizm jest ciekawą opcją i trochę ludzi pod moim wpływem z tej opcji skorzystało. Ale to nie znaczy, że mam opierać swoją działalność na tym. Jeśli chcemy przekonać ludzi do lewicowych koncepcji to trzeba z nimi je praktykować. Działać wspólnie, przekonywać własnym przykładem i przepraszać za zdradę lewicowych ideałów w przeszłości przez samą lewicę.
Jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, żeby ktoś trzasnął drzwiami w działalności lokatorskiej i przestał ze mną działać tylko z tego powodu, że jestem lewicowcem i ateistą, nawet jeśli dana osoba jest wierząca i głosuje na PIS. A więc to otwiera pole do wspólnego działania, a wspólne działanie prowadzi do obalenia murów nas dzielących, które ciągle próbują między nami budować politycy w Warszawie.
Nie ma innej drogi do porozumienia i promowania oświeceniowych wartości niż praktykowanie ich wśród innych, także takich, z którymi wiele nas dzieli.
Xavier Woliński