Ta dzisiejsza wspólna konferencja Putina z Łukaszenką to było dość ciekawe widowisko. Jakby obaj panowie sami chcieli się nawzajem zapewnić, że w zasadzie poza sobą nie potrzebują już niczego więcej do szczęścia. Tylko my dwaj, a cały świat może przestać istnieć.
Łukaszenka opowiadający, że w zasadzie wystarczy, że będą miedzy sobą handlowali i to pozwoli im nie tylko przetrwać sankcje, ale nawet się rozwijać. Putin przytakujący, że ZSRR pod sankcjami się wspaniale rozwijał.
Faza głębokiego wyparcia. Jeszcze parę miesięcy temu myślałbym, że to tylko teatrzyk i Putin sam nie wierzy w to co mówi. Ale po tej lawinie błędów i katastrofalnie prowadzonej operacji wojskowej, tej pewności, że to będzie „mała zwycięska wojenka”, sądzę, że on naprawdę w te bajki wierzy.
Jednak te kompletnie odklejone już opowieści świadczą o tym, że musi być naprawdę źle. To jest jakiś etap bunkra z „Upadku” i przesuwania nieistniejących armii na papierze. Tu akurat odnosiło się to głównie do sytuacji gospodarczej, ale sądzę, że w kwestiach militarnych zaczyna być podobnie. Putin nakazuje – atakować, za wszelką cenę atakować. A potem kończy się jak ta wczorajsza szarża pod Browarami, w której zginął dowódca pułku.
Ile razy już coś takiego się działo w historii, ciężko zliczyć. W tym sensie zaskoczony nie jestem. Choć wciąż to jest dla mnie dziwne. No, ale ja nie jestem autokratą, widocznie mózg inaczej mi pracuje.
Xavier Woliński