Po
wczorajszych protestach przeciwko policyjnej przemocy w USA w związku z
zamordowaniem Georgea Floyda w internecie rozlała się fala hejtu na
demonstrantów.
Najbardziej irytujący komentarz na jaki trafiłem
to “Gdzie oni byli, jak zamordowali na komendzie Igora Stachowiaka!
Bardziej modne zajmować się tematami z social media” – napisał pewien
“husarz” w social media.
Np. ja ze znajomymi lewakami byłem pod
komendą na Trzemeskiej we Wrocławiu, kiedy zaraz po śmierci Igora
Stachowiaka zrobiło się tu gorąco. Nad głową latały kamienie, zadyma
była ostra, policja tratowała znicze. Kolega robił za żywą tarczę przed
polewaczką. To były pamiętne dni dla każdego aktywnego Wrocławianina i
Wrocławianki. Zapytałem komentującego, gdzie on w tym czasie był, ale
nie doczekałem się odpowiedzi.
Oczywiście nigdzie nie był, nie
protestował, bo ludzie tego pokroju siedzą w domach i tłuką w klawiaturę
bzdety odpytując innych, co robili w takiej czy innej sprawie, samemu
siedząc pod kołdrą, kiedy się coś naprawdę dzieje.
Oni
autentycznie uwierzyli w swoją własną propagandę, że lewak to taki
wymuskany hipster z sojowym latte w starbuniu. No więc tak, nawet jeśli
część z nas to kawosze (a prawdziwy kawosz do starbunia nie chodzi), to
wstajemy od czasu do czasu od tej kawy i jedziemy pod komendę, bo kogoś
znowu zatrzymali, bo znowu kogoś trzeba bronić przed eksmisją, bo znowu
policja nie zna swojego własnego prawa itd.
No więc, kto jak kto,
ale to my mamy prawo pytać cały polski internet, gdzie byliście, kiedy
zastraszali, bili, a nawet mordowali działaczki i działaczy
lokatorskich, kiedy łamali ręce ludziom na blokadach eksmisji? No i
gdzie ta piękna patriotyczna młodzież, co to dla ojczyzny krew by lała
strumieniami, ale ruszyć tyłka sprzed kompa nie może, kiedy trzeba
ratować przed bezdomnością realne osoby. Także Polaków.
Nigdy
ich nie ma. Dalej działa ta sama garstka ludzi, w każdej innej kwestii.
Wszystko jedno czy sprawa dotyczy przemocy policyjnej, nielegalnych
eksmisji, represjonowania pracowników porzuconych przez wielkie centrale
związkowe, ciągle garstka straceńców. Reszta kilkudziesięciu milionów
“husarzy”, “potomków szlachty”, śpi i śni jacy są wspaniali.
To
ja mam dla nich komunikat. Kiedyś nas zabraknie, bo już nas wsadzicie,
albo wytłuczecie jako “wrogów ojczyzny” i zostaniecie sam na sam z
Prawdziwymi Polakami. I wtedy nie będzie już tej ostatniej deski
ratunku, jak wielu nas określa, czy to w kwestiach lokatorskich, czy
pracowniczych. Nawet radni PiS kierowali do naszych organizacji ludzi:
“my już wiele nie możemy, ale tam są ci anarchiści, oni często pomagają w
beznadziejnych przypadkach”. Do mojej organizacji skierował lokatora
nawet dzielnicowy (!), który okazał się bezradny.
Wielu z nas
jest zmęczonych wieloletnią walką w morzu obojętności. Ale z drugiej
strony zadajemy sobie pytanie, kto pomoże tym ludziom, kiedy nas
zabraknie, bo chętni do tej roboty nie pchają się drzwiami i oknami. A
przecież tu niemal wszyscy w tym kraju czują się jak znakomity materiał
na bohatera. W komentarzach w necie sami wybitni działacze, którzy
zajmują się wyłącznie poważnymi sprawami, a nie jakąś tam policyjną
przemocą w USA. Tylko gdzie oni są w realu?