Informacyjna hegemonia metropolii

Wczoraj przełączając światowe kanały informacyjne w poszukiwaniu reakcji na tę niezbyt imponującą mowę Bidena, trafiłem na program Deutsche Welle poświęcony wyłącznie wiadomościom z Afryki.

Sam fakt, że oni maja program, który informuje o najświeższych wydarzeniach z tego wielkiego kontynentu uświadomiło mi, jak prymitywne są polskie odpowiedniki. W Polsce żyjemy niczym w bańce. W zasadzie tutaj istnieje tylko Polska, trochę jej sąsiedzi i USA. Inne kraje traktowane są zupełnie zdawkowo albo wcale.

Stąd to przekonanie, że cokolwiek dzieje się w Polsce i okolicach oraz USA ma znaczenie „fundamentalne” dla całego świata. A tak oczywiście nie jest. Na świecie dzieje się mnóstwo zarówno rzeczy dramatycznych, jak i pozytywnych o których nigdy się nie dowiemy.

U nas w TVN24 czy w TVP Info potrafią tłuc do znudzenia i bez końca te same tematy, tak jakby nie działo się już poza tym niczego ważnego na świecie. Czasem coś się przebije, ale bardzo szybko znika. Kto np. zwrócił uwagę na to, że wczoraj Arabia Saudyjska rozpoczęła ofensywę w Jemenie? Ile komentarzy tej wojnie poświęcono przez ostatnie lata w polskich mediach? Kogo to w ogóle interesuje? Krwawa wojna, ale nasze spojrzenie tego dramatu nie sięga.

I to też nie jest tak, że jak coś się dzieje w Europie to nawet ważny temat ma szansę na przebicie się. Jak żyjesz dajmy na to w takiej Bośni to naprawdę nikogo to nie interesuje, jak tam zostały „rozwiązane” konflikty. Temat spadł z mediów. Koniec. Mało tego, jak żyłeś w Ukrainie to do dnia wybuchu wojny mało kto w Polsce, o USA nawet nie wspomnę, orientował się co się tam dzieje, a nawet kto tam rządzi i dlaczego, że tam ciągle w zasadzie od 2014 toczy się wojna, giną ludzie. Nikogo to nie interesowało.

Wiele ofiar konfliktów zbrojnych na świecie mówi, że żyje wyłącznie jeszcze tylko po to, żeby „opowiedzieć światu” swój dramat. Żeby „świat wiedział”. Problem polega na tym, że najczęściej świat nie chce nic o tym wiedzieć. Dopóki uwaga mediów jest skierowana na dane miejsce, dopóty ewentualnie jest przestrzeń do opowiadania. Potem okienko możliwości się zamyka i mnóstwo cierpienia pozostanie nieopowiedziane i nieusłyszane. A ofiary zostaną skazane na zapomnienie, co dla wielu jest gorsze niż śmierć.

To, co „światowa opinia publiczna” zauważa, czyli tak naprawdę redaktorzy czołowych mediów zachodnich oraz czołowi politycy uznają za aktualnie „istotne dla świata”, to jest niewielki wycinek historii. I na podstawie tego wycinka historii publiczność uznaje jakieś wydarzenie za „ważne”, „historyczne”, „przełomowe” lub nie. Kształtuje sobie opnie na temat tego kto zły, kto dobry, kto nasz, kto nie nasz.

Dokładnie tak dzieje się w historii lokalnej. To co istotne i przełomowe uznane jest za takie przez lokalne elity. Cała historia zwykłych ludzi zostaje zapomniana, a historia, staje się historią szlachty, elity, historią inteligencji i dziennikarzy.

I mając świadomość, że sam jestem wypaczony przez własne spojrzenie z określonego miejsca w czasoprzestrzeni, staram się przynajmniej mieć świadomość zagrożenia. Brak mi kompetencji, żeby pisać o każdym regionie równie precyzyjnie. Mimo to od czasu do czasu rozpaczliwie próbuję się z tej bańki wyrywać na świat i opisywać wydarzenia w Kazachstanie czy Kolumbii wiedząc, że jest to walka skazana na większe czy mniejsze niepowodzenie. Niemniej cały czas jednym okiem zerkam na procesy, które dzieją się w różnych miejscach świata, właśnie z powodu tej świadomości. I staram się lokalne procesy umieszczać w ramach procesów globalnych.

A kiedy front się ustabilizuje na nowo, gdzieś przesunięty w zależności od wyniku starć militarnych, także temat ukraiński dla „opinii światowej” przestanie być istotny. Co innego, gdyby wojna toczyła się w USA. Wtedy do końca życia słyszelibyśmy, którą małą wioskę opanował wróg. Tak jak cały zachodni świat żyje do dziś amerykańską wojną domową, ale niewiele jest w stanie powiedzieć na temat burzliwej historii Europy Wschodniej, o innych regionach świata nie wspominając. Tak jak w Polsce zapewne wielu rozumie konflikty rasowe w USA bardziej niż sytuację na Bałkanach czy Ukrainie albo Rosji. O Afryce nawet szkoda mówić.

Tak przejawia się hegemonia metropolii. Jej problemy stają się oczywistymi problemami całego świata.

Xavier Woliński