Aby zrozumieć w co gra PiS w w sprawie UE, trzeba czytać ich biuletyn partyjny, ponieważ oni niemal zawsze komunikują swoje cele wprost. Tylko trzeba zajrzeć do ich dokumentów.
„Czy można wygrać otwartą wojnę z przeciwnikiem, który nie dość, że jest dziesięć razy silniejszy i bogatszy, to jeszcze ma po swojej stronie nieuczciwego sędziego, rozdzielającego chętnie żółte i czerwone kartki? Strategia zwodów, uników, uchylania się, ale także punktowego, zawziętego oporu, przyjęta przez władze w Warszawie, jest w tej sytuacji jedyną odpowiedzią” – pisze naczelny Sieci Jacek Karnowski.
Tak więc ten wyrok TK i inne „tańce”, które uprawia rząd w konfrontacji z organami UE to taniec, „krok w przód, krok w tył”. Żadnego polexitu nie będzie. Będzie „zabawa” na ile mogą sobie pozwolić. Dlatego, jeśli trafili na większy opór, błyskawicznie PiS zdecydował, że wycofuje uchwały anty-LGBT w sejmikach przez nich kontrolowanych i dosłownie w ciągu paru dni jak ręką odjął zostały odwołane lub zmienione. Nie będą ryzykować ani jednego euro w tej imprezie.
Pomijając kwestie prawne, co do znaczenia oświadczeń pani Przyłębskiej, to realnie ma wymiar głównie symboliczno-manifestacyjny. Oficjalnie „nie oddają ani guzika”, a po cichu wycofują się jeśli przegną, a UE zagrozi, że kasy nie będzie.
Tymczasem sytuacja polityczna wielu krajów UE nie jest spójna, cały czas toczą ją rozmaite kryzysy i konflikty wewnętrzne, wcale często nie mniej gwałtowne niż w Polsce. Panuje w kraju wrażenie, że tam wszystkie tematy zostały już dawno „załatwione” i Polska musi się tylko do „standardów” dostosować i koniec historii. Tymczasem ta biegnie dalej i los UE wcale nie jest jasny. Nie wiadomo co się stanie za kilka lat.
Kaczyński uznał, że będzie manifestował wobec tych sił w UE, które grają na jej rozkład. Liczy że doda to mocy pokrewnym PiS-owi siłom np. we Francji czy Włoszech i za kilka lat zmieni się koniunktura w UE. W Polsce natomiast chodzi o pokazanie, że PiS „nie klęka przed Brukselą” mimo licznych odwrotów „taktycznych”.
Oczywiście Platforma z Tuskiem na czele i media z nimi związane próbuje na tym grać, wywołując atmosferę lęku, że PiS już zaraz wyprowadzi Polskę z UE. Bije w tarabany, zwołuje manifestację w niedzielę, żeby tchnąć jakieś życie w swoją rachityczną partię i oczywiście ustawić całą debatę na linii za-przeciw polexitowi.
Temat unijny jest bardzo na rękę PO. Dzięki temu manewrowi mają zamiar znowu wszystkie inne tematy zepchnąć na dalszy plan, bo „trzeba bronić Polski w UE”, więc co może być ważniejszego? To, że ludzie umierają na granicy Tuska nie wzruszało, nie wzywał do działania aktyw PO, wręcz „sztorcował” tych posłów, którzy próbowali o tym mówić. Także w kwestii praw kobiet, praw osób LGBTQ, kryzysu klimatycznego nic nie ma do powiedzenia istotnego.
Pytanie, czy realnie da się tutaj emocje wzbudzić, czy faktycznie ludzie pozwolą, żeby tematyka unijna przykryła wszystko inne? Nie sądzę. To ciągłe ignorowanie przez PO-wską konserwę wydarzeń ostatniego roku, jakby nic się nie stało, jakby nie było jesiennych protestów, największych w historii tego kraju, jest irytujące.
Znowu chcą was zrobić w konia, znowu chcą „przykryć” wszystko jałowymi wojenkami POPiS-owymi. Mam nadzieję, że na to nie pozwolimy.
Xavier Woliński