W prasie biznesowej coraz częściej czytamy błagalne już wręcz teksty „Potężne braki kadrowe na rynku!”. Sytuacja zdrowotna tylko pogłębiła już wcześniej obserwowane procesy.
Pod koniec trzeciego kwartału 2021 r. mieliśmy 153,5 tys. nieobsadzonych miejsc pracy. W przemyśle brakuje ponad 34 tys. pracowników, a w budownictwie 22,5 tys. – alarmuje Business Insider.
Poszukiwani są spawacze, ślusarze, magazynierzy, operatorzy wózków widłowych. Brakuje kierowców i pakowaczy w logistyce. W branży handlowej brakuje kasjerów, sprzedawców, osób zajmujących się inwentaryzacją.
— Nie widzimy natomiast zwiększenia zapotrzebowania w przypadku pracowników biurowych — podkreśla Ewa Klimczuk, dyrektorka operacyjna Gi Group.
Jeszcze niedawno przekonywano mnie tutaj, że „każdy może być kasjerem”, więc nie należą im się wysokie zarobki, bo zarabiać ma prawo głównie „inteligencja”. Więc idźcie teraz i im to powiedzcie. Ale nie powiecie, bo wyjechali.
Oczywiście nadal potrzeba specjalistów IT, zwłaszcza popularne ostatnio specjalizacje w Sztucznej Inteligencji. Co ciekawe to trochę programowanie swoich własnych konkurentów. Ano jest tak, że SI zastąpi nie tylko kasjerów (na co niektórzy chyba czekają z satysfakcją), ale wielu specjalistów. Dodatkowo część problemów generują same firmy, bo chcą seniorów, ale nie palą się do przyuczania „juniorów”. Każdy by chciał wykształconą przez kogoś innego siłę roboczą.
To wszystko wymagałoby przemodelowania zupełnie gospodarki, ale kryzys klimatyczny też wymaga, jeszcze bardziej, ale jakoś nie widać szczególnego namysłu nad tym, co się stanie, kiedy większość zajęć będą mogły wykonywać procesy związane z SI oraz maszyny. Nawet jeśliby to dotyczyło „tylko” kasjerów i magazynierów, to w oczywisty sposób wpłynie to na popyt na usługi specjalistyczne.
Na razie jednak to pieśń przyszłości. Fakty są takie, że w sytuacji odbicia gospodarki po „uśpieniu”, brakuje siły roboczej, brakuje zasobów, brakuje nawet kartonu do pakowania.
A teraz zerkając w stronę Solarisa, w którym wciąż trwa strajk, powiem: szanuj pracownika swojego, bo możesz nie mieć żadnego. Niech pogadają z tymi z gastronomii, co się stało jak ludzie już nie chcą wracać do kieratu. Teraz płacz i zgrzytanie zębów, a trzeba było szanować ludzi, zatrudniać na porządne umowy i nie traktować jak „element wymienialny”. Przecież „każdy” może stać za barem. No więc niech teraz właściciele stoją.
Xavier Woliński