Za każdym razem to samo zaskoczenie. Mamy konwencję małej partii, np. dzisiaj Razem i działacze oraz działaczki są zirytowani, że w głównonurtowych mediach o tym fakcie prawie całkowita cisza.
Jak wielokrotnie już pisałem, system polityczny jest odzwierciedleniem systemu gospodarczego. W oczywisty sposób, tak jak na rynku tworzą się oligopole, tak i w polityce dochodzi do oligopolizacji, a za akuszerów tej sytuacji robią oligopole medialne. Partia jest swego rodzaju korporacją, która próbuje wprowadzić towar w postaci polityka na rynek. I napotyka podobne bariery wejścia, co inne produkty i usługi. To są bariery z zakresu różnic względem zakumulowanego majątku i co za tym idzie siły struktur, dostęp do kanałów dystrybucji (w tym przypadku informacji), co buduje siłę marki, regulacje prawne (np. próg wyborczy) itd. To jest kapitalizm, tu nie ma zmiłuj dla słabych. Czasem w wyniku zaburzeń na danym rynku, kiedy np. dochodzi do gwałtownych przemian, albo kiedy dany rynek jest młody (jak to było na początku III RP, gdzie partie zmieniały się jak w kalejdoskopie) udaje się wprowadzić „nowy produkt”, ale to się dzieje bardzo rzadko.
I teraz mógłbym analizować program partii. Gdzieś np. widzę pozytywną ewolucję (program mieszkaniowy i podkreślenie roli samorządów jest krokiem w dobrym kierunku, z centralistycznych wizji, w kierunku postulowanego przez ruch lokatorski i mnie osobiście powrotu do mieszkalnictwa komunalnego), gdzieś widzę raczej slogany (np. w kwestii kryzysu klimatycznego nie dotknięto istoty systemowej problemu, w ogóle na konwencji słowo kapitalizm nie padło o ile pamiętam).
Dodatkowo, te wszystkie punkty są tak umiarkowane, że prawdopodobnie spora część punktów zostanie rozparcelowana, albo już została rozparcelowana, przez inne partie. Oczywiście osoby z Razem będzie to oburzać. No, ale same też od innych partii podbierają (700 plus to tylko modyfikacja programu PiS). Normalna sprawa. Na rynku też dochodzi do kreatywnego kopiowania pomysłów lub nawet kupowania całych firm, żeby pozyskać prawa do produktu. A małe firmy/partie są na to narażone najbardziej, zarówno na bycie rezerwuarem pomysłów, jak i byciem wchłoniętą przez większą partyjną korpo. A do lansowania pomysłów czy pojedynczych rozwiązań nawet partii zakładać do tego nie trzeba, wystarczą zwykłe think tanki, czy ruchy społeczne, które lobbują za określonymi sprawami często bardzo skutecznie.
Ale to w sumie jest mniej istotne i nie mam zamiaru wchodzić w szczegóły, bo kluczowy jest inny punkt.
Nawet jeśliby wszystko wypadło idealnie, program był idealnie okrągły, a produkt doskonały, nadal nie wiadomo jak to zrealizować w praktyce. Z przemówień wywnioskowałem między wierszami, Razem liczy, że „przyszły postpisowski rząd” będzie wisiał na tych kilku głosach, co da im większe przełożenie niż wskazywałaby na to liczba posłów i posłanek. To jest obarczone dużą niepewnością (np. opozycja może zdobyć taką przewagę, że te kilka głosów nie będzie miało istotnego znaczenia, dodatkowo tzw. Nowa Lewica może zmienić zdanie co do współpracy z Razem, jeśli dostanie dobrą ofertę od libków). Ale nie wiem, czy robienie za takiego „Kukiza” rządu Tuska czy innego Hołowni to jest ich szczyt marzeń.
No i partie, które wprowadzają mało głosów mogą też niezbyt dużo ugrać i z całego programu zostaje jedna czy druga ustawa, i jakieś wiceministerstwo. Tak więc program programem, a możliwość realizacji, zwłaszcza w konfiguracji rządowej z libkami, to jest bardzo odległa sprawa.
Tak więc, tak jak nie da się mówić o kryzysie klimatycznym bez wspominania o kapitalizmie, tak nie da się mówić o granicach możliwości w polityce, bez wspominania o tym, że obecny system polityczny jest odzwierciedleniem kapitalizmu ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Jak zwykle, żadnych złudzeń. A zirytowanym tym tekstem zwolennikom Razem powiem tylko: hej, przynajmniej ja tego wydarzenia nie zignorowałem!
Xavier Woliński