Kasa za pracę się należy, koniec tematu

Ponoć jestem agentem Nowogrodzkiej, bo ośmieliłem się napisać, że za pracę domową, wychowanie dzieci, także należy się forma wynagrodzenia. Niektórzy się wysilali, żeby jakoś to ugryźć „teoretycznie”. To znaczy, że wprowadzam mechanizmy towarowo-pieniężne do rodzin.

Myślę, że te mechanizmy i tak już są, ale przypominam, że także zniesienie pańszczyzny powodowało wprowadzenie tychże mechanizmów w życie dotąd „spokojnie” żyjących sobie poza kapitalizmem „pańszczyźnianych”. A jednak, większość lewicy uznała wówczas to za postęp (z tego powodu część konserwatystów wiernych „dawnym obyczajom” zarzucała socjalistom, że sprzedali się liberałom i kapitalizmowi – wówczas konserwatyści, co warto przypomnieć, byli bardzo niechętni tej „nowince”, woleli stary dobry feudalizm). Socjaliści odpowiadali, że jeśli nie da się natychmiast przeprowadzić rewolucji i „przeskoczyć” od razu do innego systemu, niekapitalistycznego, to należy walczyć o warunki płacy i pracy w kapitalizmie, jednocześnie oczywiście przygotowując się do stworzenia nowego systemu społeczno-gospodarczego.

Nikt nie mówi dziś robotnikom, żeby nie walczyli o zapłatę za wykonaną pracę, bo „to utrwala system towarowo-pieniężny”. Zresztą zostałby taki „teoretyk” szybko pogoniony z zakładu.

Co innego, jeśli chodzi o „niewidzialną pracę” wykonywaną najczęściej przez kobiety. Wówczas mamy niemal zawsze faceta, z lewa, prawa, obojętnie, który wyłazi i zaczyna „mądrować”.

Ciekawe, że przeciwko „płacy opiekuńczej” są najczęściej ludzie, którzy nie pomstują, kiedy sami wypłatę dostają, choćby ich praca była o wiele mniej społecznie istotna niż opieka nad dziećmi, lub osobami z niepełnosprawnościami, albo seniorami. Takie osoby, także te, które próbują tutaj jakoś „lewicowo” to krytykować, zazwyczaj nie były w sytuacji osoby, która wykonuje pracę opiekuńczą. Zwykle to jakiś pączuś, który nigdy nie znalazł się w sytuacji w której musiał ogarnąć życie bidoka, bo albo ma kontakty i znajomości, i nawet jak mu się nie wiodło chwilowo, to kumple w końcu coś mu znaleźli.

Tak wygląda zresztą niestety spora część lewicy dzisiaj. Nie wszyscy, ale mnie człowiekowi, który pochodzi z zupełnie innych kręgów klasowych bardzo ciężko znaleźć wspólny język z tego rodzaju „lewicowcami” z wyższej klasy średniej. Nie wszystkimi oczywiście, ale ewidentnie widać przepaść, jeśli chodzi o doświadczenie życiowe. Tego się po prostu nie da „emulować”, to trzeba przeżyć. Osoby z klasy średniej, które wchodzą w te tematy, ale mają świadomość tej różnicy doświadczeń i zachowują swego rodzaju „pokorę”, a nie wyniosłe belferstwo, jakoś się odnajdują i towarzyszą ludziom w walkach oddając im swoje wykształcenie, czy kontakty w usługi. Ale niestety mamy mnóstwo takich, którzy wchodzą w rolę belfra, „przewodniczącego”, czy „wodza”.

Opowiadają, że „powinny zastąpić to usługi publiczne”. Jasne, część powinny, a części się nie da zastąpić i zawsze kończy się tak: słaba płaca (najczęściej) kobiet w usługach, a po robocie „w usługach”, powrót do domu i drugi, nieopłacony etat. Zresztą, uważam, że nikt nie powinien musieć udowadniać jakiemuś nażartemu oberbiurokracie, że „ma prawo żyć”. Nikt nie powinien być zmuszony pracować za każdą cenę. Dlatego dopóki istnieje kapitalizm należy się bezwarunkowy dochód podstawowy. A jak będziemy już żyć w tym całym „zautomatyzowanym kosmicznym komunizmie” i wszystko będzie oparte o bezpłatne usługi publiczne, to owszem, wówczas już pieniądze w ogóle staną się zbędne, tyle że nie tylko w pracy opiekuńczej, ale w ogóle.

Dlatego – kasa się należy, po pierwsze bo przecież „chronimy życie”, po drugie, ponieważ dopóki istnieje kapitalizm za tyrkę, także w domu, należy się płaca. Nie wiem dlaczego praca opiekuńcza zawsze wywołuje jakieś „ale”. Dlaczego zarówno ta domowa, jak i wykonywana w rozmaitych publicznych i niepublicznych placówkach wychowawczych, czy opiekuńczych jest traktowana jak „obowiązek kobiety”, za który nie musi dostawać porządnej płacy, bo „przecież to jej naturalna rola”. W 99 procentach takie pierdoły będzie opowiadał jakiś pączuś lewicowy czy prawicowy.

Pączusie kochane wychuchane przez mamusię. Wasze klasośredniowe zadania prędzej przejmie tzw. AI niż pracę opiekuńczą. Pracy opiekuńczej, takiej która wymaga kontaktu z prawdziwym człowiekiem, żadna maszyna nie zastąpi. I kto tu wykonuje coraz bardziej zbędną pracę?

Swoją drogą, ciekawe, że te same osoby, które teraz gardłują przeciwko tego rodzaju świadczeniom, były przeciwko dniu oddechu dla kasjerek i kasjerów w marketach. Takie osoby, to oczywiście „teoretycy” i nie pracowały przez 10-20 lat na kasie. Ciekaw jestem, czy jakby zaproponować np. pracownikom urzędów, że by mieli na stałe pracować 7 dni w tygodniu, to byśmy nie mieli strajku? Jakoś tutaj nie widzę postulatu, żeby urzędnicy pracowali na okrągło, bo „nie każdy ma czas załatwić sprawy w dni powszednie”.

Podsumowując, kasa ma być na stole, nie ma to tamto. A ja powiem, że ta kasa którą daje PiS to są waciki w porównaniu z potrzebami. Dlatego tu nie należy krzyczeć, że dają, tylko dlaczego tak mało.

W Polsce nie ma obecnie problemu kultu wypoczynku, zwanego „lenistwem”. Wręcz przeciwnie, właśnie bijemy wszelkie światowe rekordy „zapierdolu”. Obecnie mamy rekord osób pracujących, siedemnaście milionów. Gdzie tu to „rozleniwienie” przez „pińcetplus” widać? Możesz im pokazać tysiąc wykresów, ale tu nie chodzi o wykresy. Tu chodzi o to, żeby jeden drugiego dyscyplinował, żeby harował nie mniej niż on. Bo jak ktoś się wyłamie i powie „po co to wszystko”, to może się okazać, że trzeba pomyśleć: „no właśnie, po co”? Wydajność pracy najwyższa w historii, maszyny gotowe do zastąpienia ludzi, powinniśmy się zastanowić jak zmniejszyć konieczność tyrania, a nie tylko podkręcać sobie wzajemnie tempo. I rozliczać, kto tu powinien brać kasę, a kto nie.

Wkrótce w większości wasza praca stanie się zbędna i co wtedy zrobicie ze swoim kultem chomika w kołowrotku?

Xavier Woliński