Prezydent Francji Macron porównał obecną sytuację do wojny. Nie
zgodzę się. Rozumiem, że chodzi o mobilizację do walki i uzasadnienie do
wyprowadzenia wojska na ulicę (co się w niektórych krajach Zachodu
niestety stało), ale wojna to zupełnie inna sytuacja.
Obecnie do
pewnego stopnia uległa “zamrożeniu” gospodarka w wielu obszarach życia.
Ale kiedy kryzys ustanie środki produkcji nie ulegną zniszczeniu na
masową skalę, ludzie będą mogli wyjść z odosobnienia i próbować rozpocząć życie o wiele łatwiej niż w wyniku wojny.
To, co się dzieje raczej pokazuje niewydolność systemu
gospodarczo-politycznego w obliczu podobnych wyzwań. W optymalnym modelu
gospodarczym ludzie nie musieliby się na taką skalę martwić jak dziś o
swoją przyszłość, ani jak przetrwać do pierwszego. Lewica wolnościowa od
dawna proponuje takie modele gospodarcze w które wmontowana jest
solidarność, a nie bezwzględna walka konkurencyjna i premiowanie
histerycznych zachowań rynkowych. Gospodarka oparta m.in. o kasyno
giełdowe w takich sytuacjach wpada w dodatkowe problemy, bo spanikowani
spekulanci ogarnia szał, jakby nagle wszystkie środki produkcji miały
wyparować z realnej gospodarki.
Oczywiście w tym chaosie pływają
już rekiny, które stać na przetrwanie nawet większych zawirowań ze
względu na zasoby, które posiadają. Wiedzą, że po kryzysie przychodzi
odbicie i działają w kierunku jeszcze większego wzmocnienia procesów
silniejszej akumulacji i centralizacji gospodarki światowej wokół
pojedynczych korporacji. Oczywiście państwo jeszcze im dosypie z
podatków, bo są “zbyt wielcy, żeby upaść”. Już to przerabialiśmy. Gdyby
gospodarka była uspołeczniona, to uspołecznione byłyby także korzyści, a
nie jedynie straty. Niestety mamy kapitalizm, a wielki kapitał zawsze
był chroniony przez państwo.
Wszystko to oczywiście naszym
kosztem. To my boimy się o przyszłość i to nas będą łupić w podatkach i
cenach towarów i usług, żeby sobie powetować straty. To na nas chcą
przerzucić koszty tej sytuacji. Może rzucą jakiś ochłap na przeżycie,
jak zaczniemy szumieć za mocno. Ale generalnie będzie może nawet jeszcze
większe ciśnienie niż po kryzysie w 2008 roku, żeby było jak było i
żebyśmy znowu zrzucili się na “ratowanie gospodarki”, co w kapitalizmie
oznacza “ratowanie wielkiego kapitału”.
Ale mam nadzieję, że tym
razem nic już nie będzie takie jak było. Zwłaszcza, że ten kryzys to
tylko przedsmak tego, co nas czeka w momencie rozpędzenia się kryzysu
klimatycznego. Ten kryzys wirusowy może, szczęście w nieszczęściu, dać
nam chwilę na zastanowienie się nad innymi rozwiązaniami, bo ten system
wyraźnie sobie nie radzi. W innym przypadku dzisiejsze ofiary,
dzisiejszy kryzys, będziemy wspominać jako “te spokojniejsze czasy”.