Państwo opiekuńcze dla firm, wolny rynek dla pracowników

Czytam tu i ówdzie, że trzeba pomóc przedsiębiorcom utrzymać płynność, bo pomoc przedsiębiorcom to pomoc ich pracownikom.

Więc chciałbym zauważyć, że tak prosto to nie działa. Wciąż docierają
do mnie informacje o kolejnych dużych zwolnieniach. Nie o przejściu na
postojowe, ale zwolnieniach.  Pracownicy, zwłaszcza ci zatrudnieni na
śmieciówkach, wkrótce stracą także płynność. Oczywiście kiedy kryzys
minie (nie wiadomo kiedy) część tych pracowników łaskawie będzie mogła
wrócić do pracy, ale już na innych warunkach, no i oczywiście do tego czasu będą musieli jakoś przeżyć.

I teraz my z podatków zrzucimy się na kapitalistów, którzy ograniczą
straty (dostając swego rodzaju państwowy “dochód gwarantowany”), a
podatnicy-pracownicy mają dalej tułać się w ramach “wolnego rynku”,
który “kiedyś wszystko wyrówna i kiedyś może znajdą pracę znowu” na
gorszych zapewne warunkach.

Każdy rozsądny człowiek zauważy, że
to jest jawna niesprawiedliwość. “państwo opiekuńcze dla firm, wolny
rynek dla pracowników”. Tutaj, w tym dzikim kraju, z oderwanymi od
rzeczywistości elitami, zawsze wszystko było postawione na głowie. Np.
już teraz mamy przecież regresywny system podatkowy. Biedni utrzymują
budżet w większym stopniu relatywnie niż bogaci. I teraz znowu biedni
mają zrzucać się, żeby łaskawca ich po okresie kryzysu przyjął na
śmieciowe warunki.

Do tej pory karmiono nas propagandą, że
“przedsiębiorcy ryzykują, więc im się zysk należy”. No więc skoro tak,
to proszę: takie jest ryzyko prowadzenia biznesu w kapitalizmie. Jak
jest koniunktura, to się kręci, pieniążki wpadają do kieszeni, “to moje,
nikomu nie dam, SAM CIĘŻKO ZAPRACOWAŁEM”. Przychodzi kryzys i nagle
cała ta bajeczka o osobistej odpowiedzialności znika. Nie ma, nigdzie
się nie pojawia. Korwiniści przymują postawę, że ich parówkowym firmom
się należy, bo grabią zagrabione (ale jak bezrobotny, albo osoba
pobierająca 500 plus bierze, to już roszczeniowiec, wcale nie odbiera
zagrabionego). Neoliberałowie opowiadają abstrakty o “gospodarce”, którą
“trzeba ratować”, a więc pompować kasę bankom i firmom.

A może
po prostu pomóżmy przetrwać wszystkim ludziom. Ostatecznie nawet
bezdomny kolega utrzymuje ten system z podatku VAT, kiedy uda mu się
uzbierać na bułkę. A więc albo dajemy środki wszystkim, w tym
pracownikom, bezrobotnym, pracującym w domu np. w formie pracy
opiekuńczej, albo nikomu. Niektóre kraje mniej więcej tak zrobiły.

Jeśli tak się nie stanie i jeśli sytuacja potrwa dłużej niż miesiąc, to
z całej tej kwarantanny i tego gadania “zostań w domu” nie zostaną
strzępy. Już teraz zresztą “zostań w domu” nie dotyczy robotników,
fabryki w Polsce pracują pełną parą. Ale jeśli nie zapewnimy środków do
życia ludziom, to po prostu zaczną się marsze głodowe i zamieszki. Wirus
wtedy będzie mniejszym problemem, bo już nikt sobie, poza umierającymi,
głowy tym nie będzie zawracał, kiedy stanie przed nim widmo nędzy i
głodu.

Xavier Woliński