Widzę, jak ludzie się w internetach kłócą o to, że ktoś używa baterii, a przecież „w kopalniach kobaltu harują dzieci”. To prawda, są w nich wręcz zamęczane na śmierć. Tymczasem korporacje z Big Tech są skutecznie chronione przez państwo przed oskarżeniami, że korzystają z pracy niewolniczej dzieci.
Ostatnio amerykański sąd odrzucił pozew, nie uznając odpowiedzialności firm technologicznych za warunki pracy w kopalniach kobaltu. Sąd Apelacyjny Dystryktu Kolumbii oddalił sprawę, argumentując, że zakup kobaltu przez globalny łańcuch dostaw nie stanowi “udziału w przedsięwzięciu” zgodnie z amerykańskim prawem. Pomimo dramatycznych relacji byłych górników z Konga o niebezpiecznych warunkach pracy, sąd udawał, że nie widzi związku pomiędzy korporacjami technologicznymi a wydobywczymi, ponieważ m.in „nie przedstawili wystarczających szczegółów na temat ilości kobaltu zakupionej przez pięciu oskarżonych”.
Tak więc, jak widać, można korzystać z pracy niewolniczej pod warunkiem, że korporacja nie robi tego osobiście.
My się będziemy więc kłócić w internetach, kto jest bardziej „etyczny” i bardziej „eko”, czy za mało eko, a korposy dalej będą ściemniać, że o niczym nie wiedzą i za nic nie odpowiadają i wszystko robią przy pełnej osłonie państwa.
Czy tu się coś zepsuło i trzeba naprawić? Nie, ten system właśnie tak działa i tak został zaprojektowany. Kapitalizm w mistrzowski sposób potrafi rozpraszać odpowiedzialność. To nie my to pośrednicy, to nie my to klienci, itd. Te kłótnie w internecie i mediach też wywołują opłacani trolle, albo „dziennikarze”. Chodzi o to, żebyśmy się między sobą szarpali, a to odwróci uwagę od prawdziwych sprawców i obwiniali siebie nawzajem.
I możliwości kolektywnego działania, które jest jako jedyne działaniem politycznie skutecznym. Tymczasem cała maszyneria ideologiczna powstała, żeby odwrócić od tego faktu uwagę i skierować ją na indywidualne decyzje. To twoja, nie korporacji, wina, że dzieci są wyzyskiwane, to twoja, a nie rządów wina, że je chronią przed odpowiedzialnością, bo wybierasz „nieodpowiednich polityków” itd.
Wszystko, od systemu gospodarczego po złudzenie zwane „demokracją parlamentarną” jest zbudowane wokół fałszywej koncepcji „indywidualnej decyzji” przy półce sklepowej, czy nad urną wyborczą. I dokładnie o to w tej grze chodzi, żebyśmy się potem o te pseudodecyzje wykłócali.
Tymczasem jedyne, co w życiu udało się mi jako jednostce osiągnąć, było związane z działaniem kolektywnym. Nie decyzją mnie jako konsumenta czy decyzją mnie jako wyborcy, który wybiera produkt, ale poprzez bezpośrednie zaangażowanie w jakąś zbiorową działalność. Ostatnio np. kampanię polityczną wymuszającą wykup mieszkań zakładowych.
Tego się obawiają, a jednocześnie działanie jest o tyle łatwiejsze obecnie, ponieważ się tego nie spodziewają. Uważają, że większość ludności jest całkowicie spacyfikowana przez propagandę polityczną i ekonomiczną i nie podejmie wysiłku samoorganizacyjnego do podjęcia zaplanowanych i systematycznych działań.
Wiedzą, że większość ludzi łatwo zniechęcić i po paru akcjach rozchodzą się do domów. Wiedzą, że przed wyborami można im nawinąć makaron na uszy, a kasa od kumpli z biznesu pozwoli zagłuszyć wszelkie wątpliwości. Do tego praca całej masy publicystów i „ekspertów”, którzy wyjaśnią ci, dlaczego twoje zaangażowanie nie ma znaczenia i nie ma alternatywy względem obecnego systemu. Albo z nimi grasz zgodnie z ustanowionymi przez nich zasadami, albo przegrywasz.
Tymczasem zmienia się dokładnie tyle, żeby nie zmieniło się nic. Dlatego, żeby poradzić sobie z korposami i chroniącymi je rządami, z wyzyskiem i degradacją planety, nie ma sensu wierzyć, że państwowa pałka przestanie ich chronić. Trzeba założyć, że nigdy to się nie stanie, bo to państwo je faktycznie stworzyło. Konflikt korporacje-państwo jest złudzeniem.
A tylko zbudowanie kolektywnej siły, niezależnej i samorządnej, alternatywnej względem państwa i kapitału może cokolwiek tutaj zmienić. Kiedyś tą siłą były związki zawodowe, dziś będzie to zapewne inna forma.
Innej drogi nie ma, a na pewno nie jest nią popadanie w indywidualistyczne strategie w rodzaju „moja decyzja wśród milionów innych decyzji ma znaczenie” na rynku gospodarczym, czy wyborczym. Nie ma żadnego znaczenia, bo tak plansza z tą rozgrywką została zaprojektowana przez samo państwo, że władza kapitału zawsze wygrywa. Ktokolwiek obiecuje wam, że sobie z tym poradzi, grając w tę grę na ich zasadach, kłamie i marzy mu się wygodna synekura.
Można wygrywać, tylko grając na innej planszy, wywróciwszy najpierw stolik ze starą, ustawioną rozgrywką.
Xavier Woliński