Kaczyński postanowił rozpocząć proces beatyfikacji Tuska. Nie wiem, czy to była świadoma gra na powrót do dwuwartościowej polaryzacji sceny politycznej, czy kolejna akcja w rodzaju „mam pomysła”, więc go zrealizuję, bo czemu nie. Przecież nie mamy już innych problemów w kraju niż gonienie Tuska.
Taki będzie jeden z efektów powołania tej całej rzekomej „Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich”. Ustawa ją powołująca została okrzyknięta „lex Tusk”, czemu szczególnie nie sprzeciwiali się politycy PiS.
Oczywiście ta cała komisja niczego nie wyjaśni, za to będziemy mieć niemal trzymiesięczny cyrk polityczny skonstruowany pod konkretne osoby. Co może wyjaśnić komisja, która ma zakończyć pracę „przypadkiem” 17 września tego roku? Symboliczna data akurat niedługo przed wyborami.
Chodzi o takie bujanie tą łódką, żeby znowu twardy elektorat PiS postraszyć Tuskiem, a twardy elektorat PO doprowadzić do stanu wrzenia. Co do tego pierwszego, to nie wiem, czy to będzie skuteczne, bo twardy elektorat frakcji rządzącej codziennie jest karmiony historiami o tym, że Tusk to wcielony diabeł i bardziej nikogo nie trzeba przekonywać tam, że odpowiada za absolutnie całe zło, łącznie z wojną w Ukrainie. Jedna komisja niczego tutaj nie zmieni.
Natomiast to drugie już się udało. Niektórym w zbliżonych do PO kręgach peron już mocno odjechał. Lis opowiada, że znajdzie się „komora” dla Dudy i Kaczyńskiego, Michnik zaś porównuje całkiem serio tę hucpę do ustaw norymberskich. Naprawdę, ewidentnie się przez te lata wystrzelali z gromów i sięgają już po ostateczne, najgrubsze porównania, żeby bronić kolegi. Nie wiem jak Lis, ale Michnik zna historię i naprawdę porównywanie sytuacji libków do sytuacji Żydów w latach 30. ubiegłego wieku jest naprawdę poważnym przegięciem.
Przez parę miesięcy Tusk będzie dostawał mnóstwo uwagi mediów. Będą mówić źle, dobrze, ale na pewno nie będą przekręcać nazwiska. Tusk to urodzony szołman, więc wykorzysta każdą minutę. Z każdym tygodniem trwania tej komisji aureola nad głową w oczach opozycyjnych trendsetterów będzie mu rosła. A kto się będzie próbował wyłamać i coś pokombinować poza czujnym okiem sztabu wojennego PO, ten dostanie po łapach od „wolnych mediów”, tak że się nie pozbiera, a reprymenda jaką dostała np. Lewica w sprawie KPO, będzie w porównaniu do nowej sytuacji tylko łagodnym zwróceniem uwagi.
Już Hołownia się przestraszył i jednak będzie dziarsko „w tej sytuacji” maszerował w pochodzie skonstruowanym wokół PO 4 czerwca. Lewica też już nie wierzga za bardzo po ostatniej ścieżce zdrowia, jaką przeszła w tzw. „liberalnych” mediach. Wszystko idzie tak, jak miało od początku wyglądać. Hegemon rośnie i jest jeden, a reszta będzie się podporządkowywać.
I powoli wracamy do dawnego trybu. Dwóch starszych, prawicowych panów walczy z sobą od czasu, jak się w 2005 pokłócili o stołki w rządzie, który wówczas wydawał się być „pewny”, bo ideologiczne różnice były pomijalne. A reszta kraju jest w to wciągana pod rozmaitymi, co raz to nowymi, pretekstami. Ktokolwiek z tego chocholego tańca próbuje się wyrwać, zostaje z powrotem zapędzany. I znowu kształt polityki będzie wykuwany tutaj w starciu jednej konserwy z drugą konserwą. Iskry będą się sypać, bo im mniejsze różnice ideologiczne, tym większa nienawiść.
Niektórzy szykują już nawet komory, a inni zwykłe cele. Niektórzy nawet fantazjują o interwencji wojska. Ja powtarzam od lat, w tym starciu, jak już pójdą z sobą na ostro nie mam zamiaru uczestniczyć. Ktoś potem po tych ultrasach będzie musiał posprzątać, jak już kurz bitewny opadnie.
I to wszystko, tak jakby ostatnio mało nam było bitew i szaleństwa politycznego…
Xavier Woliński