Libki wymierają, ale dalej atakują młode aktywistki

Autor: Cookiesnbytes

Gdybym miał 20 lat, a zwłaszcza był młodą aktywistką, dostał właśnie niedawno pałą przez łeb w walce o swoje prawa, a potem wziął najnowszy „Magazyn Wyborczej” i poczytał te wysry… tzn. opinie tzw. „pokolenia KOD” na temat tego, „jaka jest dzisiaj młoda lewica”, to by mnie trafił szlag.

Na szczęście młode aktywistki prawie tego już nie czytają, co chroni je przed „trafieniem”. Tylko ja wam z obowiązku coś czasem zrelacjonuję, bo uważam, że warto znać stan „pola politycznej bitwy”, względnie traficie na kolejny wysr… przepraszam, kolejną opinię wklejoną na jakąś grupkę.

Ok. Mamy oczywiście naczelnego „specjalistę” od przymilania się libkom pod hasłem „za co znowu lewica powinna dostać po łbie”, czyli Ziemowita Szczerka. Nie musicie czytać, wiadomo, że znowu straszy rabacją.

Ale najdalej pojechała Inga Iwasiów. Mimo że przyznaje od razu na wstępie, że dość słabo zna tę młodą lewicę, bo z pozycji „ex cathedra” głównie. Tytuł jednak krzyczy jednoznacznie: „Niedotykalscy i roszczeniowi szantażyści – młodzi lewicowcy są tacy, jakich wychowaliśmy”.

„Wyobraźnią lewicy zarządzają teraz i nadają ton dyskusji grupy anarchizujące. Tam nie ma miejsca na przywódców. – A jednocześnie selfie na tle protestów staje się formą istnienia protestu. Czyli każda/każdy lideruje. I zaspokaja tym samym swoje potrzeby, bardzo indywidualistyczne.”

Nie no, najlepiej jakby był jeden, wspaniały lider. Dajmy na to Mateusz Kijowski, albo Schetyna może… O albo trochę krindżu, czyli „gwiazda Wykopu” Lech Wałęsa. Wspaniali liderzy wyprodukowani przez to środowisko.

Dalej leci już niemal sam, paternalistyczny ściek na głowy wspaniałych osób, głównie dziewczyn:

„Kiedy w czasie protestów w zimie stałyśmy na placu sąsiadującym z centrum handlowym, więcej młodych ludzi szło do sklepów, niż dołączało do nas.

Myślę, że ci ludzie przepytani przez ankieterkę okazaliby się lewicowi.”

I tak dalej, nie chcę tego całego potoku niesprawiedliwych i odklejonych od rzeczywistości opinii państwa szanownego libkostwa wam wklejać, bo nie chcę psuć ludziom humoru i uważam generalnie te wizje za bezwartościowe. Szkoda marnować bajty w necie na to.

Powiem tylko tyle. Tzw. „pokolenie KOD” było kompletnie beznadziejne (w rozumieniu pokolenia libków). Poza nielicznymi i chwalebnymi wyjątkami przez całe lata nie byli zainteresowani walką o dobro wspólne w żadnym wymiarze. Większość „robiła kariery”. Obserwuję to nie od pięciu lat, ale znacznie dłużej i mam jakąś skalę porównawczą.

O ile tamto pokolenie robotników ma na swoim koncie chwalebne bitwy, w większości niestety przegrane w latach 90., to „elity klasośredniowe” były w większości miałkie i nudne intelektualnie, ale też aktywistycznie. Skoncentrowane na sobie i na „przeżywaniu piękna swojego wnętrza” liberalne elitki śmiały się z tych „zadym” i „aktywistycznego odklejenia”.

To samo było np. w czasach protestów przeciwko wojnie w Iraku i katowniom CIA, gdzie łamano podstawy także przecież rzekomo liberalnych wartości. Libki w większości były kompletne bierne, a nawet agresywnie broniły „prawa do tortur”. Tak samo tamto pokolenie, poza nielicznymi wyjątkami, nie potrafiło skutecznie obronić nas przed zakazem aborcji, protesty były niewielkie i rachityczne.

Liderstwo, formy organizacyjne, kompletnie  się nie sprawdziły. Jakość organizacji budowanych przez tych ludzi pokazał właśnie KOD i okolice. Oni nie potrafili nigdy nic zrobić poza interesikami i biznesikami. Względnie sprawnie zawłaszczali dobra wspólne. W tym byli rewelacyjni. I w drukowaniu „porad psychologicznych” różnych guru w rodzaju Eichelbergera.

I teraz ci ludzie, którzy nie potrafili nic, robią wykłady innym, jak robić społeczną robotę. Ich partyjki to jest żałosna karykatura, ich publicystyka to jest tragikomedia i zacofanie nawet względem ich ukochanego „Zachodu”, ich „wodzowie” okazują się drobnymi cwaniaczkami. Tak, młodsze osoby jeździły i jeżdżą na ten „Zachód” od lat i widzą, że te wasze wyobrażenie o nim nijak się ma do rzeczywistości.

Jakoś ten rejon świata uparcie nie chce się do zaściankowych wizji Balcerowicza dostosować. Widzą, że na Zachodzie są ciągle silne związki zawodowe (choć już nie tak jak kiedyś), widzą, że jest ciągle jakiś „socjal”, że podatki są progresywne, a nie regresywne jak w III RP, itd. I ten zaścianek polski, który udaje „obieżyświatów” i „postępowców” chce pouczać młodsze pokolenia jak wygląda rzeczywistość poza Polską?

Przecież wy się śmiejecie z Kaczyńskiego, że „nigdzie nie był i nic nie wie o świecie”, a sami siedzicie w tym grajdole i nawet nie wiecie, że umysły utkwiły wam jeszcze w latach 80. Wówczas fantazjowaliście „jak ten Zachód może wyglądać” na podstawie przysyłanych od rodziny katalogów reklamowych firm wysyłkowych, a wasze elity wiedziały tyle o „gospodarce”, ile wyczytały w przysyłanych przez neokonserwatywne think-tanki amerykańskie broszurkach propagandowych.

Amerykanie władowali mnóstwo kasy, żeby ten trefny towar wcisnąć „tajemniczym ludom ze wschodu”. A oni brali to za „najnowsze dokonania w ekonomii”! Tymczasem chodziło o to, żeby przygotować grunt ideologiczny pod „terapię szokową”, która została zaprojektowana przez Sachsa i innych strategów amerykańskich, a nie żadnego tam wychowanka Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR! Bądźmy poważni.

Tymczasem widzę teraz mnóstwo wspaniałych „nowych” aktywistek i aktywistów. Nie mają długiego stażu, ale już zostały przeczołgane zdrowo. Wiedzą czego chcą, nie zawsze to i owo im wychodzi, ale od dawna nie poczułem takiego powiewu świeżości, jak w ostatnim okresie. Czy mają swoje problemy? Mają. Ale kiedy ludzie nie mieli problemów?

Agorowe szatandarowe medium ogłaszając w weekend, że „Polacy już nie potrzebują lewicy” zapomniała dodać, że powoli nikt nie potrzebuje Agory. „W pierwszym kwartale br. przychody sprzedażowe grupy Agora zmalały rok do roku o 49,6 proc. do 146 mln zł, a strata netto pogłębiła się z 47,1 do 59,4 mln zł. Oczywiście ciągną ich w dół kina, ale od lat nie tylko. Przychody firmy ze sprzedaży wydawnictw (przede wszystkim „Gazety Wyborczej”, książek, filmów i płyt) spadły o 5,1 proc. do 33,3 mln zł – informują Wirtualne Media.

Spadła też liczba cyfrowych subskrybentów „Gazety Wyborczej” i radia Tok FM, czego już samą „pandemią” wyjaśnić się nie da, bo tutaj powinny być raczej wzrosty.

Wymiera im odbiorca niczym Radiu Maryja. Kierują razem z Newsweekami i Politykami przekaz wyłącznie do wąskiej części pewnego pokolenia. Niech robią tak dalej. Tylko niech nie opowiadają bajek, że „to wszysto wina PiS”. Te media wyglądają jak późna Trybuna Ludu, albo jak enerdowski Komitet Centralny w latach 80. Wszyscy pamiętają jeszcze „walkę w partyzantce” i bez końca o niej gadają.

Xavier Woliński