Łódka jeszcze płynie

orange paper boat on white surface Photo by Miguel Á. Padriñán on Pexels.com

Bujają łódeczką mocno. Kampania do Parlamentu Europejskiego będzie pod znakiem poszukiwań odpowiedzi na pytanie, kto jest większym „ruskim agentem”.

Klimat? Energetyka? Prawa człowieka? Dajcie spokój, kto to słyszał o takich „pierdołach” mówić.

Przez lata politycy nauczyli się, że nie trzeba poruszać innych kwestii, wystarczy uruchomić wyuczone w szkole romantyczne wyobrażenia o walce garstki straceńców z Kongresówki z caratem. Działa jak złoto za każdym razem.

A potem zaskoczenie, że dochodzi do takich scen jak u Słowaków. Swoją drogą spodziewałem się, że to u nas wcześniej wezmą się za łby na ostro. Atmosfera, zwłaszcza w okolicy wyborów tak gęstnieje, że trudno to wytrzymać.

Najbardziej sfanatyzowane grupy wyglądają, jakby szykowały się do jakiegoś kolejnego powstania. A na czele zawsze ci sami „wzmożeni” publicyści, którzy dopingują: mocniej, mocniej koleżanki i koledzy. Co tak słabo?

A zwyczajni ludzie muszą w tym jakoś żyć. Codziennie do jakieś roboty, szkoły, albo na działce się schować. Dopóki działki są, bo cały czas kombinują jakby je sprywatyzować. A potem pewnego dnia wychodzisz na ulicę i widzisz strzelających ludzi i nie do końca rozumiesz, o co im chodzi.

Mam nadzieję jednak, że to wszystko się ograniczy do spotów w internecie i wzajemnych bluzgów na Twitterze oraz gniewnych elaboratów w sekcji komentarzy czytelników na Wyborczej i wPolityce.

Naprawdę, jest tyle rzeczy, którymi należałoby się zająć, a o których piszę niemal codziennie. Tymczasem jak widzę poziom politycznych sztabów i sporej części publicystyki, to nie mam wątpliwości, że ci ludzie są oderwani od rzeczywistości. I nami jednocześnie rządzą.

Czy to nie jest dopiero powód do obaw?

Xavier Woliński