Bujają łódeczką mocno. Kampania do Parlamentu Europejskiego będzie pod znakiem poszukiwań odpowiedzi na pytanie, kto jest większym „ruskim agentem”.
Klimat? Energetyka? Prawa człowieka? Dajcie spokój, kto to słyszał o takich „pierdołach” mówić.
Przez lata politycy nauczyli się, że nie trzeba poruszać innych kwestii, wystarczy uruchomić wyuczone w szkole romantyczne wyobrażenia o walce garstki straceńców z Kongresówki z caratem. Działa jak złoto za każdym razem.
A potem zaskoczenie, że dochodzi do takich scen jak u Słowaków. Swoją drogą spodziewałem się, że to u nas wcześniej wezmą się za łby na ostro. Atmosfera, zwłaszcza w okolicy wyborów tak gęstnieje, że trudno to wytrzymać.
A zwyczajni ludzie muszą w tym jakoś żyć. Codziennie do jakieś roboty, szkoły, albo na działce się schować. Dopóki działki są, bo cały czas kombinują jakby je sprywatyzować. A potem pewnego dnia wychodzisz na ulicę i widzisz strzelających ludzi i nie do końca rozumiesz, o co im chodzi.
Mam nadzieję jednak, że to wszystko się ograniczy do spotów w internecie i wzajemnych bluzgów na Twitterze oraz gniewnych elaboratów w sekcji komentarzy czytelników na Wyborczej i wPolityce.
Naprawdę, jest tyle rzeczy, którymi należałoby się zająć, a o których piszę niemal codziennie. Tymczasem jak widzę poziom politycznych sztabów i sporej części publicystyki, to nie mam wątpliwości, że ci ludzie są oderwani od rzeczywistości. I nami jednocześnie rządzą.
Czy to nie jest dopiero powód do obaw?
Xavier Woliński