Trwa medialno-propagandowa obróbka libkowego betonu przygotowująca potencjalny sojusz PO i Konfederacji. Z jednej strony mamy ocierający się o rasizm klip Tuska, z drugiej kolejne teksty o „rozsądku wyborców Konfederacji”.
Po tym jak Tusk zaczął straszyć imigrantami, libkowe media zaczęły niczym w doskonale zsynchronizowanej orkiestrze wrzucać teksty o tym, że „Tusk nie powiedział nic złego”, a TVN zaczęła publikować infografiki z liczbą imigrantów przybywających do Polski. Na grafice było widać „przypadkiem” nazwy krajów, gdzie w większości wyznaje się islam, takich jak Turcja, Kazachstan, czy Pakistan.
W Wyborczej też już trwa odpowiednie „wyjaśnianie”. Skalski: „Kaczyński na pewno zrobi bezprzedmiotowe referendum w sprawie relokacji imigrantów, bo przyciągnie ludzi, którzy go może nie lubią, ale bardzo się boją kolorowych. Ci wyborcy teraz zobaczą, jak Tusk udowadnia, że to PiS do nich masowo sprowadza kolorowych i że może to być niebezpieczne, vide Francja. Kolejne parę procent Kaczyńskiemu odbierze i parę może przyciągnie.”
Już sam fakt połączenia zamieszek we Francji z imigracją, co Tusk zrobił w swoim spocie, świadczy o świadomym manipulowaniu informacjami. Nie gorzej niż robi to Konfederacja. Żeby wyjaśnić skomplikowane tło społeczno-gospodarcze i historyczne obecnej sytuacji we Francji trzeba by napisać książkę i nie nadaje się na pewno na mema, tiktoka, ani krótką wiadomość tekstową „eksperta” na Twitterze. Napiszę tylko tyle w skrócie, że obecne zamieszki, jak i poprzednie i jeszcze wcześniejsze, przede wszystkim mają tło gospodarcze i nierówności społeczne. Rasizm, przemoc policyjna itd. są tylko narzędziami mającymi na celu kontrolę „niebezpiecznej klasy” przez klasę panującą.
Już pomijam fakt, że nie ma niczego bardziej francuskiego niż konkretne zamieszki w celu samoobrony przed przemocą czy to państwową, czy ze strony kapitału. To jest najbardziej francuska z francuskich reakcji na niesprawiedliwość. Nie mówiąc o tym, że obecnie w blokadach dróg, walkach ulicznych itd, biorą udział także osoby o „słusznym” dla Tuska i Kaczyńskiego kolorze skóry czy wyznaniu.
Tak czy owak, bez zrozumienia kontekstu lokalnego, tego rodzaju prymitywne spoty są tylko wodą na młyn rasistowskich kampanii. I będziemy zbierać tego srogie żniwo w postaci wzmacniania Konfederacji, która nam tu już zrobi jesień średniowiecza.
Mimo tego, w niektórych libkowych mediach trwa przygotowanie psychiczne fanów PO do jakiegoś sojuszu z Konfederacją. Joanna Solska w Polityce twierdzi, że Konfederacja ma rację w kwestii gospodarczych urojeń:
„Konfederacja nie ukrywa, że jej dojście do władzy oznaczać będzie likwidację rozdawnictwa. Pod tym określeniem rozumie nadmierne transfery społeczne, czyli 500 plus, „trzynastki” i „czternastki” dla emerytów, wyprawki szkolne itp. Drobni przedsiębiorcy, licznie zasilający obecnie szeregi Konfederacji, zobaczyli, jak bardzo oskubał ich Polski Ład, rosnąca płaca minimalna, składki na zdrowie, podatki. Czują, że to oni to rozdawnictwo finansują.
Zbyt hojne transfery społeczne, adresowane nie tylko, a nawet nie w największym stopniu do rodzin potrzebujących, nie tylko zadłużają kraj, ale pozbawiają też gospodarkę szans rozwojowych. I napędzają wzrost cen, u nas rekordowo duży. Ich jedynym celem jest utrzymanie władzy przez partię rządzącą. To, że przy okazji rujnują gospodarkę, nie ma dla PiS żadnego znaczenia. Przedsiębiorcy dostrzegli to szybciej niż pracownicy, nie mówiąc o seniorach. Ich bunt przeciwko rozdawnictwu jest w dużej mierze uzasadniony”.
Innymi słowy: Polska w ruinie, przedsiębiorcy jedzą szczaw i mirabelki zrywane z nasypów kolejowych, dlatego „bunt” Konfederacji i „przedsiębiorców” jest zrozumiały. Innymi słowy, „nie pochwala Konfederacji, ale rozumie”.
W ten sposób przygotowuje się grunt, gdyby trzeba było po wyborach szukać dla rządu Umiłowanego Demokraty poparcia Bosaka, Brauna i Korwina z Mentzenem.
To wszystko stawia Konfederację w luksusowej pozycji, bo jednocześnie część PiS i Zjednoczonej Prawicy gra na sojusz z nimi. Dzięki temu Konfa podbija sobie pozycję przetargową, bo z każdym potencjalnie może iść w tany. Gdyby tak grała np. Lewica, to te same libkowe media by dostały piany. Ale Konfiarzom wolno więcej, bo to są przecież ich „dzieci” ideowe, zawsze traktowane pobłażliwie i z wyrozumiałością. Ponieważ przecież „znają się na bolączkach gospodarki”, czyli bolączkach tej klasy do której aspirują lub w niej są „gwiazdy dziennikarstwa” narodzone w latach 90.
I tak się sytuacja kształtuje obecnie na poziomie politycznych przekładańców. Szykuje się paskudna propaganda z każdego zakątka prawicowego szamba POPiS-owo konfederackiego.
Xavier Woliński