Jest coś perwersyjnego, kiedy publicyści z krakowsko-warszawskiego salonu krytykują lewicę, że jest „nieodpowiednio lewicowa i ludowa” w… Gazecie Wyborczej. I że to wina partii Razem, że jest jak jest, bo coś tam.
W Wyborczej, że wina Razem… Wicie rozumicie. W gazecie, która jak nikt tutaj odpowiada za to, że lewica kojarzy się z jakimś jaskiniowym neoliberalizmem ocierającym się swego czasu mocno o neokonserwatyzm amerykański.
Jak wiecie, „są na lewicy rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli”. Ile ja tutaj poświęciłem swego czasu akapitów w krytyce lewicy partyjnej, to tylko najwierniejsi czytelnicy i czytelniczki pamiętają. Ale po pierwsze, co innego krytykować lewicowe paradoksy i absurdy z perspektywy „dołów”, z perspektywy klatki schodowej starej kamienicy, strajkującego zakładu pracy, cotygodniowego spotkania organizacji lokatorskiej, a co innego z perspektywy salonowej gazety. To nie tylko jest niewiarygodne, to jest po prostu śmieszne.
Lewica partyjna tu umarła dawno temu, jak niektórzy ówcześni jej „baronowie” zaczęli czytać i brać porady Wyborczej na serio, obwieszać Balcerowicza orderami i wprowadzać liberalne „deformy”. W tamtym okresie lewica partyjna na moich oczach umierała, oczach wówczas jeszcze wyborcy lewicowej partii, dodajmy. Wszelkie późniejsze próby przywracania lewicy, czy to w formie „tylko socjal, nie drażnijmy konserwy”, albo „socjal plus prawa człowieka” nie miały już nawet cienia tej popularności co niegdyś.
I my sobie o tym tu dyskutujemy, spieramy się, kłócimy się, trzaskamy drzwiami, przyznajemy o ochłonięciu rację, albo przechodzimy na „pan”. Obojętnie. Ale Wyborczej to raczej sugerowałbym wreszcie na poważnie przeanalizować własny dorobek i własny wpływ na to, że żyjemy w najbardziej bodaj prawicowym kraju UE. Gdzie na poważnie trwają od lat dyskusje, żeby zlikwidować publiczną ochronę zdrowia. Gdzie mamy religijne prawo dotyczące kobiet, osób LGBTQ+. Gdzie jak ktoś dostanie podwyżkę czynszu do 3000 złotych, a jest samotną matką, to jedyną opcją jest przytułek.
W tym kraju trudno jest żyć pod rozmaitymi względami. I tak część lewicy też miała w tym udział. Ale może jednak rozmaite Gadomskie miały większy, bo to oni u zarania III RP tworzyli ideologiczną bazę dla tego ustroju. To oni ogłaszali, że „lewica jak zrealizuje taki a taki program socjalny to doprowadzi do BANKRUCTWA Polski”. A że ówczesna lewica bała się salonu warszawskiego, podporządkowała się tym szantażom i tym samym skazała się na wymarcie. Nie, nie z powodu dyskusji „o dredach”, ale z powodu tych farmazonów balceroidowych, które wówczas łykali niemal wszyscy, bo inaczej było się „zagrożeniem dla demokracji”.
Tak więc, wszystko powinno mieć swoje proporcje, miejsce i czas.
Xavier Woliński