Niektórzy pytają, dlaczego krytykuję libków, skoro rządzą pisowcy. Dlaczego tak nie lubisz pana Tuska? Kto za tymi tekstami stoi?
No, więc po pierwsze. Jeśli PiS coś nawywija, albo zaniecha wykonania zobowiązań, które na siebie przyjął w kwestiach pracowniczych czy socjalnych, to nie ograniczam się do krytykowania w internetach, ale np. współorganizuję protesty, albo w nich uczestniczę. Np. dzisiaj byłem na takim proteście lokatorskim pod Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu w sprawie nierozwiązanej wciąż ostatniej batalii transformacji, czyli zawłaszczonych byłych mieszkań zakładowych.
Organizacja protestu to moim zdaniem trochę moim zdaniem większy kaliber niż pokiwanie palcem w internetach. Wymaga więcej wysiłku.
Tak mam zawsze. Jak rządziła PO to oprócz krytyki organizowaliśmy też protesty, wówczas np. było sporo protestów związkowych i roboty było po pachy. Uczestniczyłem też w pierwszych paradach równości, kiedy to nawet w takich miastach jak Wrocław, Poznań, czy Kraków latały w naszym kierunku kamienie. Kto to przeżył ten pamięta tę krainę „wolności i równości”, jak ją chcą malować fanatyczni zwolennicy Tuska i spółki. Powodów było mnóstwo i wiele osób chciałoby o tym zapomnieć.
Nie ma rządzących, którzy by czegoś niedobrego nie próbowali robić. Jeśli ktoś mnie zna głównie z tekstów może uważać, że nic poza tym nie robię, tylko krytykuję w internetach i pewnie potajemnie spotykam się z pisowcami i knuję przeciwko libkom. No więc owszem, spotykam się. Np. tydzień temu weszliśmy nieproszeni na salony władzy i próbowaliśmy wymusić ze strony polityków partii rządzącej deklarację dotyczącą lokatorów. Ciężko im się myśli więc przez pół godziny z koleżankami i kolegami próbowaliśmy panom wyjaśnić, jakie mają opcje, żeby ludzie odzyskali godność. A to wszystko po tym jak koleżanka zrobiła dość głośną awanturę na korytarzu urzędu. Oto jak wyglądają moje (i nasze, bo jest takich jak ja nieco więcej) spotkania z władzą.
Jeśli ktoś próbuje mnie wciskać w te intelektualnie i praktycznie jałowe spory polskiej polityki to mu się to nigdy nie uda. Zawsze się wymknę łatwym podziałom w korytkach z wygrawerowanymi nazwami partii. Moje poglądy w żadnym partyjnym korycie się nie mieszczą. Dlatego dla pisowców może będę zbyt liberalny, a dla libków podejrzanie pisowski (bronił taktycznie pińcet plus i krytykuje pana Lisa!!!!11). Jest mi to obojętnie. Wolę mieć czytelników mniej, ale ogarniających skomplikowaną rzeczywistość, niż masówkę, ale oczekującą prostych podziałów w ramach POPiS-owej rzeczywistości.
Tak myślę, myślałem i sądzę, że już raczej zdania nie zmienię, o tym jak należy wpływać na politykę i jak powoli odzyskiwać sprawczość z rąk tych bonzów w gabinetach.
Nie jestem ani teoretykiem, ani po prostu „publicystą”. To, co piszę ma ścisły związek z moimi doświadczeniami praktycznymi. Teksty wynikają z doświadczenia, a nie czytania jakiegoś teoretyka z brodą (choć czasem bywają inspirujący).
Nikomu się nigdy nie kłaniajcie i nie proście o audiencję u jakiegoś polityka, nawet z partii którą może popieracie. Zawsze żądajcie. Nie dajcie się przerobić na kibiców powtarzających przekaz dnia jakiejkolwiek partii, a uzyskacie więcej niż potakiwacze, którym się wydaje, że przeczytali parę artykułów w jakimś „tygodniku opinii” albo obejrzeli Fakty/Wiadomości i wiedzą „jak działa polityka”.
Xavier Woliński