Obsługa emocji młodych konserwatystów

Ta dyskusja, że mamy się teraz zajmować emocjami niedojrzałych chłopców, głównie uczniów, studentów z zamożnych, dyrektorskich rodzin, bo 37 procent facetów postanowiło na złość odmrozić sobie uszy, to kolejna dyskusja w stylu „zajmujcie się naszą prześladowaną konserwatywną mniejszością”. Znowu mamy być zagonieni do obsługi emocji osób, które nie przejmują się losem, czy emocjami innych.

Znowu szantaż w stylu konserwatywnej nogi PO, że „za dużo zajmujemy się socjalem i prawami kobiet” i w ten sposób nie „wygramy z PiS”. Teraz znowu modne stało się dyskutowanie, że „nie wygramy z Konfederacją”, jeśli nie poddamy się prawackiej dominacji na wieki.

Po pierwsze poza sondażami partyjnymi istnieje jakieś inne życie, a dzisiaj modna jest Konfa, wczoraj modny był Kukiz, a przedwczoraj Palikot. Grupa tzw. „młodych wyborców” jest bardzo niestabilna, więc dostosowywanie jakiejkolwiek szerszej strategii do niej nie ma większego sensu.

Po drugie owszem, można się przyjrzeć dlaczego tak się dzieje, ale dla mnie to naturalne. Część chłopaków poczuło się zagrożonych przemianami kulturowymi i się pogubiło. Można im spróbować zmniejszyć poziom lęku, ale nie kosztem rezygnacji ze swoich postulatów.

Innych odstręczać może mentorski ton części lewicy np. w kwestiach podatkowych. Mnie też drażni brak klasowej analizy podatków. Podatki nie są abstrakcyjnie „dobre”. Dla mniej zamożnych dodatkowy podatek (np. większy VAT na towary codziennego użytku) to kolejne obciążenie, a nie jakiś wstęp do mieszczańskiego raju „idealnych usług publicznych”. Tak więc kiedyś zaproponowałem hasło: „Podatki są złe, dlatego powinni płacić je głównie bogaci, którzy korzystają najwięcej na istnieniu tego systemu”. I już część pogubionych np. osób z klasy pracującej można by odciągnąć. Za dużo profesorskiego gadania na lewicy się zrobiło i fakt, to może drażnić.

Niemniej jednak próba dogodzenia tej mniejszości facetów może spowodować odstręczenie większości oraz kobiet. Nigdy nie leży łasić się do ludzi, tylko „mówić jak jest”, a nie udawać konserwatystę. Trzeba raczej umieć przekonywać ludzi do swoich idei, a nie koniunkturalnie dostosowywać się do każdego nowego sondażyku.

Wśród moich czytelników są też osoby, które można by określić jako „ekskorwiniści” (teraz chyba powstanie nowa kategoria eksmenceniści). Raczej nie przekonało ich lawirowanie i łaszenie się, tylko albo argumenty, albo ich własne ewolucje i dojrzewanie.

I pamiętajmy o całej reszcie zapomnianych kategorii o których wciąż tu piszę, ale większość zapomniała. Na przykład tych klasowych. Poglądy tzw. „młodych” się zmieniają łatwiej niż pozycja w strukturze. Dlatego angażowanie się w odrodzenie świadomości naszych interesów klasowych może przynieść lepsze owoce niż inwestowanie w zmienne poglądy „młodych mężczyzn”.

Xavier Woliński