Patrioci z Lamborghini

red lamborghini parked in a garage Photo by Valentin Saumon on Pexels.com

Znowu głośno o „patriotach wyklętych”, którzy doją publiczną kasę. Znacie markę Red is bad? Większość pewnie zna. Wszystkie wzmożone narodowo chłopaki ją nosiły. Od uczestników Marszów Niepodległości po Dudę.

No więc poczytajcie, co Onet o nich napisał dzisiaj: „Za czasów PiS władze zawarły z twórcą marki odzieżowej Red is Bad Pawłem Szopą swoisty sojusz, służący wyprowadzaniu publicznych pieniędzy na nieopisaną dotąd skalę.

Sympatyzujący z prawicą Szopa zarabiał na pandemii i na wojnie. Zawyżał ceny, podnosił stawki nawet dziesięciokrotnie, jego marże były niebotyczne. Dzięki ekipie Mateusza Morawieckiego Szopa kupił sobie m.in. bmw za milion i siedem mieszkań w Warszawie za gotówkę. Lamborghini za 4 mln zł ostatecznie nie kupił, ale poważnie to rozważał.

Choć zajęło się nim CBA, to włos mu z głowy nie spadł — podsłuchy wskazują na to, że Szopa prowadził farmy internetowych trolli wspomagające obóz władzy. Stenogramy z podsłuchów pokazują, że przed wyborami wyprzedawał majątek i chciał się ewakuować do Hiszpanii”.

To podsumowanie artykułu, którego lekturę polecam. „Pół miliarda od PiS i niebotyczne marże. Tak zarabiał twórca Red is Bad. Ujawniamy podsłuchy CBA”

No, tak właśnie CBA już za poprzedniego rządu ich podsłuchiwała, ale jak na razie trzydziestoletniemu milionerowi nic nie zrobili.

Co ja wam pisałem przez lata? Że jak drą japy o patriotyzmie, to znowu chcą coś zarobić. Tutaj niestety doili nie tylko naszą, publiczną kasę, żeby sobie potem kupować luksusowe samochody i inwestować w nieruchomości w… miasteczku Wilanów.

Poczytajcie ten fragment: „Polski rząd jednoznacznie staje po stronie władz w Kijowie, a w kraju rusza spontaniczna akcja solidarności ze zmagającymi się z wojną Ukraińcami. Pomaga też Unia Europejska, która w ramach specjalnego programu przekazuje Polsce setki milionów zł na zakup brakującego w ogarniętej wojną Ukrainie sprzętu. (…)

Ponad 576 mln zł agencja decyduje się przeznaczyć na zakup agregatów prądotwórczych. Na ich dostawcę, bez żadnego postępowania przetargowego, wybiera świeżo powstałą komandytowo-akcyjną spółkę Seltet z Warszawy, firmę bez doświadczenia w obrocie tego typu sprzętem. Założycielem i komplementariuszem Seltet jest Paweł Szopa. Wspólniczką jego matka Wiesława, na którą zarejestrowany jest obecnie internetowy sklep z odzieżą marki Red is Bad.

Za zakup agregatów w okresie pomiędzy 13 lipca 2022 r. i 25 kwietnia 2023 r. RARS wypłaca spółce wynagrodzenie w wysokości ponad 350 mln zł. Ponad 282 mln z tej kwoty to zysk Seltetu”.

Biznes życia na nieszczęściu sąsiadów. Wielu z was organizowało oddolnie i z powodu ludzkich odruchów pomoc, za którą nie oczekiwało nic poza podziękowaniami. I słusznie. Ale w tym czasie nasi „patriotyczni chłopcy” doili kasę na niespotykaną skalę.

Wiecie, czym się różnią ci prawicowi chłopcy „patriotyczni” od tej „uśmiechniętych Polaków” z libkowej Polski? Niczym. Jedni i drudzy myślą głównie o kasie, o tym gdzie coś wydoić, zakombinować. Zwykle wcześniejszy „gniew” wynikał z tego, że chcieli być bogaci, ale im się to przez jakiś czas nie udawało. Też chcieli mieć drogie samochody i mieszkania w miasteczku Wilanów.

I to jest różnica podstawowa pomiędzy nami. Ja nie odczuwam frustracji z tego powodu, że nie jestem bogaty, nie mam drogich samochodów i mieszkań służących do zarabiania na mniej zamożnych. Nie chcę dołączyć do elity, zostać przyjętym na salonach władzy i bogactwa. Chcę, żeby ten świat zniknął, bo uważam go za przyczynę wszelkich naszych kłopotów.

To nas różniło, kiedy spotykałem rozmaitych „narodowców”. Oni byli wściekli nie na to jak świat jest urządzony, ale na to, że to nie oni są na szczycie, tylko, jak to określali, „postkomuna”. To im się słusznie, patriotycznie wszystko należało. Dlatego nigdy ich nie było, jak trzeba było się zająć np. atakowanymi przez mafie lokatorami.

Z tego powodu ich świat i mój nigdy się prawie nie przecinały. Ja nie jestem „patriotą”, który chce coś zajumać, żeby dołączyć do świata balującego w drogich lokalach. Mój świat to obdrapane klatki schodowe i zmumifikowane szczury w piwnicach. To przez lata było otoczenie „naturalne” każdej osoby zajmującej się kwestiami lokatorskimi.

Dlatego gardzę nimi bardziej niż libkami, opowiadającymi, jak to trzeba pracować po piętnaście godzin dziennie, żeby się dorobić. Mogliby zmienić świat dla swoich ziomków, ale wolą zmienić go wyłącznie dla siebie i swoich kumpli. Postanowili dołączyć do świata, który nas niszczy.

Xavier Woliński