PiS mówi, że rząd kasy ma w bród. Więc gdzie podwyżki płac?

Foto: BeatriceBB

Wygląda na to, że PiS-owska propaganda zaczęła się potykać o własne nogi. W sprawie Funduszu Odbudowy mówią, że w sumie nie potrzebujemy kasy, bo jak mówi minister Czarnek, Polska ma „ogromne pokłady środków finansowych w budżecie, które są przeznaczone na Polski Ład”.

To samo mówi prezes NBP: – Zerwał się chór oburzenia, że bez nowych środków unijnych wspaniale sobie damy radę. Oczywiście, że tak! Cały program rozwoju możemy zrealizować bez tych środków – powiedział Adam Glapiński. To samo mówi Marek Suski w Polsacie:  „środków z KPO jesteśmy w stanie sobie poradzić” oraz europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk w Polskim Radiu: – Zgodziliśmy się na ten fundusz nie dlatego, że te pieniądze były nam bardzo potrzebne, bo jak widać doskonale dajemy sobie radę bez pieniędzy unijnych.

Tak więc jak widać z powyższego, to nie jest „wyskok” pojedynczego posła, ale linia ustalona na samej górze, tzw. „przekaz dnia”. Tyle że ludzie pytają, zwłaszcza pracownicy ochrony zdrowia, szkolnictwa, czy osoby pracujące w administracji: „Jak to? To nam nie dajecie podwyżek, zamroziliście pensje, a mówicie, że budżet od kasy aż pęcznieje i środków z UE nam nie potrzeba, bo mamy wszystkiego w bród?”.

To w oczywisty sposób tylko dalej będzie podkręcać nastroje społeczne i protesty pracownicze w tych sektorach. Ale przecież to nie koniec. Skoro są pieniądze, to dlaczego liczne świadczenia są tak niskie? Dlaczego nie ma porządnego funduszu wsparcia budownictwa komunalnego (nie tych niewypałów w rodzaju Mieszkanie Plus, czy TBS-ów, albo dopłat do deweloperki, ale normalnego budownictwa komunalnego)? Potrzeb jest mnóstwo i można dopisywać wiele punktów.

PiS jednak mimo że lubi odwoływać się do górnolotnych pojęć typu „naród”, „wspólnota” itd., nigdy nie myślał w kategoriach wspólnotowych, ale sektorowo, grupowo. Daje wyłącznie tym, gdzie wychodzi w badaniach (których robi sporo i bardzo szczegółowych), że będą mieć największy „potencjał zwrotu z kapitału” w postaci głosów.

Tak, czasem niejako „przy okazji” załatwia jakiś pojedynczy problem danej grupy społecznej, często marginalizowanej. Ale to nie znaczy, że załatwia te problemy, nawet tych samych ludzi, kompleksowo. Tak jak powiedziała mi jedna z starszych pań, które przyszły na spotkanie lokatorskie, zauważając słusznie: „Czy PiS uważa, że 500 plus załatwiło wszystkie problemy?”.

Nie załatwia, bo nie taki jest ich cel, żeby rozwiązać problemy klasowe. PiS generalnie nie myśli w kategoriach klasowych, wbrew temu co niektórzy próbują mu wmawiać złośliwie, lub pochwalnie. Gdyby myślał, to ratowanie rozsypującej się ochrony zdrowia stanowiłoby priorytet wyższy w hierarchii niż szarpanina o sądy. Wszak to niezamożni muszą korzystać z publicznej ochrony zdrowia, bogaci wyjadą na leczenie, jak 100 lat temu do symbolicznej „Szwajcarii”.

Doszło do paradoksu. Wcześniej dokładnie z tej samej pozycji broniłem „taktycznie” Funduszu Odbudowy przed pięciowymiarowymi szachami libków, którzy wówczas z kolei twierdzili, że warto zaryzykować te środki. Teraz z powodu własnych rozgrywek tę kasę chce zaryzykować PiS używając czasem podobnych argumentów, co libki, że „poradzimy sobie”. Ja stoję tu gdzie zawsze, po stronie zwykłego człowieka, który nie ma baniaka wypełnionego po brzegi agitpropem partyjnym i którego nie interesują te przepychanki i rozgrywki. Chce mieć dostęp do dobrej publicznej ochrony zdrowia, do świadczeń, do godnych zarobków. Nie interesują go rozważania Suskiego czy Tuska, czy warto dla swojego partyjnego, sekciarskiego interesu ryzykować te środki.

Tak więc widzicie, jak to wszystko się zmienia. Kiedyś za to samo hejtowały mnie libki, teraz pisowcy. Wcześniej, że „dla kasy z Unii” ryzykowałem dalsze rządy Kaczyńskiego, teraz znowu, że „za kasę z Unii” sprzedaję polską suwerenność. A zawsze chodzi o jedno – o to czyjej sekty będzie na wierzchu.

Tak więc nie wierzcie w te bajania, że którejkolwiek z tych mafijnych band zależy na dobru wspólnym, na „zwykłym człowieku”. Zależy im wyłącznie na ich własnym korycie, ego i rozgrywkach między gangami.

Xavier Woliński