Trend spadkowy PiS-u się utrwala. O pierwszych sygnałach pisałem już jakiś czas temu i wówczas nie wszyscy chyba byli przekonani. Tymczasem coraz więcej sondażowni go wychwytuje.
Jest spore prawdopodobieństwo, że to będzie się pogłębiać. PiS jest obecnie zakładnikiem frakcji ultra-ideolopierdololo. Tych wszystkich Solidarnych Polsk i pojedynczych betoniarzy, którzy chcieliby zaostrzać wszystko, co się da, poza oczywiście kwestiami związanymi ze szczepieniami. Tutaj, żeby nie drażnić betonu, sprawę zostawili własnemu biegowi. Zbudowali umieralnie dla nieszczepionych i tyle. Już nawet nie widać tych mało zachęcających reklam programu szczepień.
PiS ubzdurał sobie jakiś czas temu, że koniecznie musi wchłonąć elektorat Konfederacji, co jest całkowitą bzdurą. To nie są pokrywające się środowiska. Mało tego, walcząc o jedno, nieuchronnie traci się drugie. Wielu dotychczasowych zwolenników PiS chciało od nich sprawczości (choćby tylko wizerunkowej), „mocy”, pewności siebie. A wychodzi coraz bardziej ciamciaramcia.
Zaczynają po staremu, od walenia w bęben i prężenia muskułów, a kończą jak ten kulący się piesek z mema. W każdym starciu jakie ostatnio rozpoczęli widać wahanie, albo rejteradę. Od starcia z UE, przez Polski Ład, aż po pandemię. Nigdzie nie widać konsekwencji i pewności tego co robią. Nawet już udawać nie potrafią, że wiedzą, gdzie zmierzają.
Bardzo liczyli, że „twardość” na granicy pozwoli im się odbić, ale to wygląda coraz bardziej żałośnie. Nie tylko grają jak im Łukaszenka zaplanował, czyli generują kryzys humanitarny, bo przecież „ani jednego nie wpuścimy” (choć przeszły już setki, o ile nie tysiące). Dodatkowo wychodzi chaos nawet z aprowizacją. Początkowe wzmożenie „patriotyczne” skończy się ugrzęźnięciem i plątaniem o własne nogi. Dodatkowo Merkel i Macron kompletnie ich olali i sami gadają bezpośrednio z Łukaszenką i Putinem. Nie wygląda to atrakcyjnie dla zwolennika „silnej władzy”.
Gdzie nie spojrzeć, tam smuta i brak pomysłu w którą stronę iść. Nawet Polski Ład, który mógł dać im jakieś „nowe otwarcie” okazał się taką magmą, że przeciętny odbiorca nie wie czy straci czy zyska i o co w ogóle chodzi.
Wodzowie PiS wcale nie są tacy odważni na jakich są kreowani. Boją się już wszystkiego. Na przykład że UE faktycznie nie da kasy, ale boją się o tę kasę zawalczyć, bo Ziobro się skrzywi (a ten „gra na spadki” poparcia dla PiS akurat). Boją się, że znowu im spadną sondaże jak wywołają kolejną wojnę ideologiczną, ale boją się jednocześnie konkurenci ze strony Konfederacji. Chcieliby coś zmienić w podatkach, ale boją się mediów i „środowisk biznesowych”. Chcieliby się pozbyć „pana Zbyszka”, ale boją się przyspieszonych wyborów. Czego oni się w zasadzie nie boją?
Stąd też nieustannie mnie śmieszy, jak libki przedstawiają ich jako nieustraszone monstra, posiadające niezdobyte zamki, w których zasiadają genialni stratedzy analizujący wszystkie możliwe kombinacje pięć ruchów na przód. Nie, libki, to nie oni są genialni, nie oni są wszechmocni, to wy jesteście tak beznadziejni, słabi, leniwi intelektualnie, że nawet taki PiS przy was wydaje się być potęgą. Ale o tym już pisałem, to jest oczywista oczywistość.
Liby w końcu wrócą do koryta, powymieniają „tamtych na tych” i będą udawać, że coś robią. Cała ta miernota, którą teraz widać w opozycyjnych ławach nas zaleje. Dlatego nie mam żadnych nadziei związanych z polityczną pianą, wyborami i roszadami na stołkach. Zmianę możemy wymusić na tych akrobatach i żonglerach wyłącznie my. Sami nie wpadną na nic. Przecież nawet ich „think-tanki” partyjne, które nawet coś tam kiedyś chciały „myśleć”, chyba już wymarły.
Nie liczcie na to, że politycy myślą, konkretnie, że myślą o waszym interesie. Albo ich zmusicie, albo będą konsumować jedynie owoce władzy. Aż się wywrócą o swoje nogi, jak teraz PiS, i przyjdzie inna szarańcza. Ale wiecie, parę milionów na kontach im zostanie „na otarcie łez”.
Xavier Woliński