Czy jest możliwy rząd KO-Konfederacja? – na to pytanie minister Radosław Sikorski odpowiedział w radiu RMF tak:
— W polityce to nie takie koalicje bywały. Proszę zerknąć na szereg krajów europejskich, w Austrii bodajże, w innych krajach też. Rozmawialiśmy o finansach państwa także, proszę sobie wyobrazić — rozmarzył się polityk PO.
— Ja bym radził zerknąć do oświadczenia Sławomira Mentzena z wczoraj. On napisał, że nie chce być jako Konfederacja przystawką PiS-u i tu może być klucz do tych wrażych komentarzy, że chce uzyskać zdolność koalicyjną nie tylko na prawicy, wydaję mi się to bardzo ciekawa koncepcja — ogłosił Sikorski.
Sikorski snuje dalekosiężne plany po pamiętnym piwku z Mentzenem w znanym pubie Konfederaty, gdzie świetnie się bawili on i Trzaskowski. Większość komentatorów skoncentrowała się na bieżących kontekstach i skutkach tego spotkania. Na lewicy ostro nas to wkurzyło w większości (nie licząc tych „lewicowców”, którzy są już od dawna jedną nogą w PO, albo są kompletnie zwasalizowani mentalnie przez prawicę).
Ale tutaj jest drugie dno. Walka bowiem nie toczy się wyłącznie o te wybory, ale także o, nazwijmy to, meta-poziom. O planszę, na której toczyć się będzie rozgrywka przez lata, a może dziesięciolecia.
To spotkanie w piwiarni było balonem próbnym wypuszczonym po to, żeby sprawdzić, na ile jest możliwa wspólna koalicja. Sikorski, który z relacji w mediach wyłania się, jako organizator tego „wypadu na miasto”, miał szerszy plan.
PO nie była pewna, jak na ewentualną koalicję z Konfederacją i na Mentzena zareaguje ich fanbaza i publicyści liberalnych mediów. Okazało się, że reakcja była wręcz entuzjastyczna. Krytyka ograniczyła się niemal wyłącznie do środowisk lewicowych, ale zaplecze PO wpadło w ekstazę i jednocześnie ruszyło z agresywnym uciszaniem lewicowców, bo „przecież warto rozmawiać”, a „PiS jest gorsze niż Konfederacja”. Jak sam Sikorski napisał na portalu X, to były „normalne rozmowy o Polsce, o polityce, bez tego pisowskiego jadu dały mi nadzieję, że Polska może być lepsza”.
Generalnie dalszy ciąg traktowania naszych wartości i nas samych kijem. Dla jednych bat, dla innych piwko najwidoczniej. Libki jednocześnie moralizują, odwołując się do wielkich wartości typu „demokracja” i jej obrona, zapędzając lewaków do szeregu, żeby ich obarczyć odpowiedzialnością za wszystko, by zaraz w kolejnym zdaniu przeskoczyć na poziom cynicznej realpolitik: „jesteście jak naiwne dzieci, a tak wygląda twarda polityka”. Choć to właśnie ta cyniczna gra sprowadza koszmarną przyszłość.
Tymczasem to oni, zajmując pozycję hegemoniczną, kreują przyczyny wzrostu skrajnej prawicy, a jednocześnie próbują obarczyć odpowiedzialnością lewicę. To jest prawdziwy bezwstyd.
Odpowiadają za wzrost skrajnej prawicy także dlatego, że utrudniają i sabotują od lat powstanie jakiejkolwiek odpowiedzi z lewa na obecne kryzysy, z którymi sami nie tylko sobie nie radzą, ale wręcz je zaostrzają przez swoją politykę.
A teraz kombinują jak zabezpieczyć się przed powrotem PiS do władzy, co by było dla PO katastrofą i być może skończyłoby się jej rozpadem, tworząc alternatywę dla obecnego układu rządowego: koalicję z Konfederacją. Żeby ta alternatywa była możliwa, musi nastąpić właśnie normalizacja Konfederacji wśród wyborców PO. Ale ku zaskoczeniu zapewne samych strategów tej partii, normalizacja Konfy już nastąpiła.
Świadczy o tym niesamowita wręcz liczba fikołków uzasadniających rozmowy z Konfederacją, dokonywanych przez tych samych publicystów i fanów PO, którzy jeszcze dosłownie tydzień temu straszyli w kontekście Konfederacji skrajną prawicą, putinizmem, religijnym fundamentalizmem, a nawet faszyzmem.
I w ciągu jednego dnia ci sami ludzie dokonali salto mortale i Konfederacja to już młodzi ludzie z ciekawymi pomysłami na gospodarkę, wyczuwający trendy społeczne, i w ogóle fajni goście, z którymi można konie kraść i beczkę soli pożreć. Widziałem wiele rozmaitych nagłych przemian, ale nawet mnie to na chwilę wprawiło w osłupienie.
No więc scena już jest gotowa do kolejnego aktu tej tragedii. To oznacza, że w najbliższych latach na lewicę zostanie wywarta jeszcze mocniejsza presja. Albo się dostosuje, albo „my będziemy rządzili z Konfą, a Konfa już się wami zajmie”, jak ogłosił swego czasu polityk PO w przypływie szczerości.
Nie liczcie na zaplecze PO, że będą oburzeni, że będą was bronić, demonstrować pod sądami. Oni już są gotowi przyjąć konfiarzy do swojego serduszka. Są też gotowi brutalnie w trakcie tego aktu potraktować lewicę. Wszelką lewicę, która będzie miała tutaj jakieś wątpliwości.
To peowskie salto mortale będzie oczywiście tragiczne dla mniejszości. Warto wreszcie raz na zawsze uświadomić sobie, że libków nigdy nie interesowali uchodźcy, osoby LGBT, liberalizacja aborcji, czy generalnie jakieś nudne prawa człowieka. To była tylko amunicja do walki z PiS i gra statusowa, w której mogli się wynosić ponad „pisowskich zacofańców”. Nic więcej.
W realu zaś już zakosztowaliśmy, jak silne jest ich przywiązanie do tych wartości. Granica jest tu papierkiem lakmusowym, ale przecież w żadnej innej sprawie dotyczącej praw człowieka niczego na poważnie nie załatwili.
PO i wspierający ją publicyści nie są przeciwni skrajnej prawicy. Nie są przeciwko dyskryminacji mniejszości, itp. Nie wyznają żadnych pozytywnych wartości. To jest czysty antypisizm, nic więcej. Podstawy konfliktu są estetyczno-towarzyskie, a nie ideowo polityczne.
Im wcześniej pozbędziemy się złudzeń, tym lepiej. Tym łatwiej będzie można budować strategie względem tego, co planuje PO w przyszłości.
Xavier Woliński