Chcecie kolejnego dowodu, że Polska jest traktowana jak kolonia przez USA? Proszę bardzo.
Ministerstwo Cyfryzacji w najbliższych miesiącach zaprezentuje model podatku cyfrowego od przychodów lub zysków bigtechów w Polsce – poinformował wczoraj w rozmowie z PAP szef resortu cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
Gawkowski podkreślił, że podatek jest odpowiedzią na potrzeby krajowego rynku cyfrowego, który wymaga wsparcia finansowego, szczególnie w obszarach takich jak sztuczna inteligencja i technologie chmurowe. Środki z tego podatku, zdaniem ministerstwa, miałyby wesprzeć rozwój polskich firm technologicznych, startupów oraz mediów.
Reakcja „gubernatora” imperium była natychmiastowa:
„Niezbyt mądre! Autodestrukcyjny podatek, który tylko zaszkodzi Polsce i jej stosunkom z USA. Prezydent Trump podejmie działania odwetowe” – napisał w serwisie X Tom Rose, ambasador USA w Polsce.
Minister finansów, Andrzej Domański z PO, najwyraźniej już się tego grożenia palcem przestraszył: „Ministerstwo Finansów nie prowadzi obecnie prac nad podatkiem cyfrowym. Wyłącznie Minister właściwy do spraw finansów publicznych odpowiada za polską politykę podatkową” – napisał resort finansów w reakcji na wypowiedź Gawkowskiego.
To zagrożenie odwetem jest zgodne z wcześniejszymi działaniami USA, które w przeszłości nakładały cła na kraje wprowadzające podobne podatki, jak np. Francja w 2019 roku. Spór ten wpisuje się w szerszy kontekst międzynarodowy, gdzie USA wielokrotnie sprzeciwiały się podatkom cyfrowym, uważając je za dyskryminujące amerykańskie firmy technologiczne.
Dyskusja o podatku cyfrowym w Polsce nie jest nowa. Wcześniejsze plany wprowadzenia takiego podatku, datowane na 2019-2020 rok, zostały zawieszone pod presją USA, co było widoczne podczas wizyty wiceprezydenta Mike’a Pence’a.
Innymi słowy, ministerstwo finansów chce doić dalej polskich podatników, ale dla gigantów cyfrowych i generalnie korporacji ma miękkie serce, bo USA się skrzywią. Cyfrowi baronowie będą na nas zarabiać miliardy, pozyskiwać nasze dane, itd., ale nie wolno wziąć od nich ani grosza za to wszystko, żeby wesprzeć choćby lokalne rozwiązania.
Tak się kończy mentalne uzależnienie od humorów imperium. Francja takich problemów nie ma. A u nas na prawicy POPiS-owej na wyścigi opowiadają bajki o „suwerenności”, a klęczą bez przerwy od lat przed swoimi panami zza oceanu i donoszą na siebie jak dzieci w szkole.
Kiedy to się skończy?
Xavier Woliński