W moim przekonaniu powoli zaczyna się akcja polowania na „lewaków”, którzy nie będą chcieli podporządkować się PO. Jak wiemy, celem ekipy Tuska jest powoli wchłonięcie lewicy partyjnej i część Lewicy jest na to już gotowa, a są tacy, którzy wręcz przebierają nogami.
Jakiejkolwiek lewicy w tym kraju ma nie być w ogóle. To jest cel prawicy od bardzo dawna.
Na pewno jednak będą tacy, którzy stawią opór i to na lewicy parlamentarnej, jak i pozaparlamentarnej. Dlatego należy doszczętnie ją obrzydzić publice. Stąd też tu i ówdzie zaczynają się pojawiać teksty o „antysemityzmie” na lewicy w kontekście tego, co się dzieje na Bliskim Wschodzie.
Wrzucanie nas wszystkich do kategorii „ekstremizmu”, „radykalizmu” (to akurat skutecznie już zastosowano względem partii Razem, choć każdy jako-tako orientujący się w nurtach politycznych wie, że ich program jest dość umiarkowanie lewicowy).
Ta operacja trwa od dawna, ale teraz wchodzimy w ostateczną fazę i będą tworzone jeszcze większe bzdury niż dotychczas. Nasilenie zapewne nastąpi wkrótce przed przejęciem pałeczki w PO przez „uśmiechniętego wielkomiejskiego liberała” (czy to będzie Trzaskowski, czy kto inny się zobaczy). Jak Tusk będzie szykował się do odejścia za parę lat, to będzie też jednocześnie sygnał do dobicia lewicy jako takiej.
Podobny manewr znamy w innych krajach, przykładowo w UK zastosowano go z brutalną precyzją. I największym wrogiem wcale nie była tu konserwatywna prawica, ale liberalna frakcja Partii Pracy, która niemal dokonała zamachu stanu w partii i przeprowadziła czystkę „radykałów”. Doszło do tego, że wyczyszczono nawet byłego szefa partii Jeremiego Corbyna. Rzecz jednak dość rzadko spotykana.
Co ciekawe wcale nie spowodowało to dopływu wyborców. Dzisiaj partia ma ich mniej niż za najlepszych czasów Corbyna (sprzed nagonki), konkretnie mniej o trzy miliony niż w 2017, a wygrała tylko i wyłącznie z powodu rozkładu partii konserwatywnej i specyficznemu systemowi wyborczemu w UK.
W każdym razie przygotujcie się na coraz bardziej dziwaczne oskarżenia ze strony „lewicowców”, którzy przeszli na libkową stronę oficjalnie lub półoficjalnie. Obawiam się, że kampania oszczerstw i bzdur będzie dość skuteczna.
Co w żaden sposób oczywiście nie zmieni działalności takich jak ja, bo moja i nasza siła nie bierze się z „narracji medialnej” i „opinii publicznej”, tj. opinii kilku publicystów z Warszawy, ale z roboty u podstaw. I paradoksalnie nawet im bardziej plują na nas w mediach mainstreamowych, tym robimy się wiarygodniejsi dla wielu skrzywdzonych przez obecny system.
Natomiast na pewno bardziej uderzy ta kampania w polityków, którzy będą chcieli zachować samodzielność lewicy, bo jednak w znacznie większym stopniu polegają na wizerunku wykreowanym w mediach. A media w Polsce są albo libkowe, albo konserwatywne.
Xavier Woliński