Czy Konfederaci to wolnościowcy? Oczywiście.
Przykładowo: pracowników chcą wyzwolić od stabilnego zatrudnienia, kobiety od wolności decydowania o swoim ciele, osoby LGBT od wolności decydowania o sobie i swojej tożsamości, ateistów od własnego osądu na temat wiary, chorych chcą wyzwolić z okowów życia, bogatych chcą wyzwolić od obciążeń podatkowych (żeby na wojsko i policję płacili głównie biedni, bo ktoś musi pilnować tych wszystkich „wolności” od którym niezamożnym może się zawrócić w głowie), lokatorów wyzwolić z mieszkań pod byle pretekstem, Polaków chcą wyzwolić z „unijnej niewoli”, a Ziemię generalnie chcą uwolnić od ludzi przyspieszając kryzys klimatyczny.
No tak będzie, nie kłamię. Zawsze uważałem, że mieszkanie w tej czasoprzestrzeni daje specyficzny posmak absurdu, jak ze skeczów Monty Pythona. Ma to plusy i minusy. Życie w grotesce to nic łatwego, ale można się trochę uzależnić. Jak od serialowego tasiemca: jaką durnotę w kolejnym odcinku wymyślą scenarzyści. Za każdym razem wydaje ci się, że już nie mogą wycisnąć więcej nonsensownych zdarzeń, ale zawsze stają na wysokości zadania i każdy kolejny odcinek jest głupszy od poprzedniego.
I tak będzie jesienią, powiadam wam. Będzie tak durnowato jak jeszcze nie było, a przecież już teraz osiągnięcia polityków, tych marnych komediantów, są wybitne i nadawałyby się na nominację do antynagrody Złotych Malin. Żaden, nawet najbardziej kiepski film nie miałby szans w starciu z tym serialem. Żaden.
Xavier Woliński