Potrzeba „antypolityki” ruchów społecznych

„Róbcie tak dalej. Wszyscy, k*rwa, demokraci, rządzie nasz najwspanialszy, większości nasza dumna parlamentarna. Róbcie tak dalej. W dupie miejcie ludzi, którzy, poza Waszymi stałymi elektoratami, zmobilizowali się, uwierzyli Wam! i poszli głosować 15 października. (…)

Wiedzieliście, k*rwa, że tak będzie. Mieliście analizy, badania wszystko. Ale przecież nie o to chodzi, prawda? Chodzi o to, żeby koledzy (i ze dwie koleżanki) się dostali. A nie, żeby ludzie, którzy Wam, k*rwa, uwierzyli przed 15 października, poszli znów głosować. Ch*j z nimi! Ważne, że koledzy się dostali.” – napisano na fanpage Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

No cóż. To jest ten trudny moment, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że został wykorzystany przez polityków, a jego istotne interesy i postulaty posłużyły tylko za hasło na plakacie wyborczym.

Przez mgłę pamiętam nawet sam ten moment, kiedy się zorientowałem, że Unia Pracy woli stołki w rządzie Millera niż realizację moich interesów. Przy czym mogłem być naiwny, bo byłem młody, gra parlamentarna w Polsce to była nowość, a i sama UP wyglądała na wiarygodną przez jakiś czas. Czego nie można powiedzieć o PO, która ma długą historię robienia ludzi w wała.

No i nie zainwestowałem nigdy tyle we wsparcie „partii demokratycznych” ani żadnych innych, ile zainwestował OSK.

Rozwijam od lat koncepcję „antypolityki”, która nie polega wcale na „odejściu od polityczności”, ale na stworzeniu swego rodzaju przeciwwagi dla oficjalnej polityki. Antypolityk nie jest rozgrywany przez polityków, tylko sam stara się ich rozgrywać. Antypolityk nie daje się skłócać z ludźmi o podobnych interesach, ale sam stara się dzielić polityków. Stara się też przekraczać podziały wdrukowane w nas przez sztaby partyjne i media. Do tego oczywiście potrzebuje być częścią w miarę sprawnego ruchu społecznego. Stanowi jego pamięć i jego przestrogę. Żeby już więcej nie dać się oszukiwać w ten sposób.

To może wyglądać nieco niekonkretnie, ale osoby, które przychodzą na moje spotkania z cyklu „W obronie małych zwycięstw”, wiedzą, że to nie jest tylko teoretyczna koncepcja, ale że zastosowaliśmy ją w praktyce i zadziałała jak złoto.

Mam nadzieję, że będę mógł ją wam przedstawiać w kolejnych miastach.

Xavier Woliński