Były wybory do Parlamentu Europejskiego, analizy powyborcze krążą. Generalnie wieje nudą. Co można nowego powiedzieć w tej kwestii?
Wiadomo, że Tusk konsumuje przystawki. Przystawki, a zwłaszcza jedna, podają mu sztućce. To się nie zmienia.
Ale spójrzmy na kwestię z szerszej perspektywy, odrywając się od lokalnych czynników. W końcu to były wybory europejskie. Wyjaśnianie na bazie samego tylko grajdołka polskiego zawsze było słabą stroną wszelkich „analityków powyborczych”. Tymczasem to, co obserwujemy, jest, jak to często bywa w takich sytuacjach, zjawiskiem globalnym.
Prawica i skrajna prawica dominują w różnych krajach. Ma to związek z obecną fazą kapitalizmu, który jest w stanie permanentnego rozedrgania. To rozedrganie wynika z systemowych przyczyn. Zbliżamy się do ściany, jeśli chodzi o możliwości rozwojowe tego systemu. I tym razem nie wynika to z rozmaitych faz cyklu koniunkturalnego i „wewnętrznej logiki systemu”, ale po prostu praw fizyki. To znaczy, nie da się rosnąć bez końca, nie da się eksploatować zasobów bez końca i nie da się pompować bez końca gazów cieplarnianych do atmosfery bez wywołania zmian klimatu.
Wchodzimy w czasy kryzysu, jakiego jeszcze ta cywilizacja nie widziała. Dlatego będą dziać się także na poziomie politycznym zjawiska coraz „dziwniejsze”, zwiastujące rozpad obecnego systemu polityczno-gospodarczego.
Wielu ludzi, co zrozumiałe poniekąd, chce, żeby świat w którym się urodzili, mniej więcej został taki jaki jest. Więc będą słuchać baśni rozmaitych polityków, którzy im to obiecają. Od tego są wszak politycy, od rozsnuwania przed nami odklejonych najczęściej od rzeczywistości opowieści. Druga strona niewiele jest lepsza. Obiecuje, że generalnie system, w jakim żyjemy, może zostać, jaki jest, tylko go nieco poprawimy. Wszystko to, w kontekście danych do nas spływających ze strony świata nauki, a nie polityki, wydaje się po prostu śmieszne.
Tak czy owak, teraz na fali są ci od wypierania materialnej rzeczywistości. To, że prym w tym wiedzie religijna prawica, w ogóle nie jest dziwne.
Tyle że praw fizyki nie da się ani zakrzyczeć na wiecach, ani przegłosować, ani zawstydzić memami o „ekooszołomach”, ani zamknąć w więzieniu. Idzie jak walec i się nie przejmuje naszymi emocjami i problemami z percepcją faktów. I w pewnym momencie dotrze do wielu, że jest faktycznie bardzo źle. Ale nawet wówczas zawsze będzie istotna politycznie grupa, która będzie mówić, że to np. wina tego, że się „ludzkość źle nosiła i w związku z tym przyszła na nas kara z nieba”, bo to wszystko wina „kultury łołk” czy małżeństw jednopłciowych itd. Wiadomo.
Tak czy owak, dla wierzących w obecną strukturę polityczną i gospodarczą nie mam dobrych wiadomości. Uważam, że ulegnie rozkładowi. Bolesnemu i momentami bardzo nieprzyjemnemu. Oczywiście to, co nadejdzie, będzie też zależeć od nas, budowania więzi społecznych tu i teraz, tworzenia innego świata w skorupie starego. Dlatego moim zdaniem, jak zawsze odpowiedź na ten kryzys nie nadejdzie od strony coraz bardziej odklejonych parlamentów, ale od nas, zwyczajnych ludzi, którzy próbują samoorganizować się w rzeczywistym świecie.
Na parlamenty nie patrzcie, bo stamtąd wieje rozkładem i brakiem nadziei. Wszak razem z obecnym systemem gospodarowania zniknie także obecny system politykowania. Ale od polityków się tego nie dowiecie, bo jedyne, o czym intensywnie myślą, to jak wdrapać się na stołek w najbliższych wyborach. To nie są ludzie, których bym słuchał, czy oczekiwał jakichś rad. Tak jak od aktorów, czy gwiazd estrady, choć zdaję sobie sprawę, że ludzie oczekują z jakiegoś powodu „mądrości życiowej” od zwykłych kuglarzy.
Xavier Woliński