Powodziowy „prezent” od rządzących dla pracowników

„Zakaz handlu w niedzielę nie będzie obowiązywał na obszarach objętych stanem klęski żywiołowej” – ogłosili wczoraj nasi Umiłowani Przywódcy z Platformy Obywatelskiej.

Jak wiadomo, klęska żywiołowa nie dotknęła pracowników handlu. To coś jak w pandemii. Jak wiadomo, „wszyscy siedzieli wówczas w domach”. Chyba że się było szarym pracownikiem, a nie przedstawicielem „klasy średniej”. Przykładowo pracownikiem handlu właśnie, dostawcy i cała reszta, która obsługiwała tych, którzy mogli sobie pozwolić na zostanie w domach.

Znajomi z Nysy informowali, że już jak zaczynało miasto częściowo zalewać i zaczynała się heroiczna obrona miasta, pracodawcy gonili pracowników handlu do pracy od rana. W dniu, w którym ogłoszono potem ewakuację. Zamiast przygotowywać dobytek na nadejście fali, stali za ladą.

Jest taki filmik z Głuchołaz, który wrzucałem swego czasu na stories. Woda zalewa już Rynek, ale Żabka działa dalej. Wiadomo, nie ma Polski bez działającej Żabki.

Traktowanie pracowników w Polsce jest dramatyczne. Media i politycy niemal automatycznie „łączą się w bólu” z przedsiębiorcami w takich sytuacjach. Nikt się nie łączy w bólu z osobą na kasie, choć jej woda zaczyna zalewać kostki.

I naprawdę nie chcę słuchać opowieści, jak to rzekomo praca w handlu jest jakąś „służbą publiczną” i pracownicy rzekomo muszą pracować na okrągło. Jaka „służba”? Mają wcześniejszą emeryturę, jak policjanci? Mają jakieś dodatkowe uprawnienia za tę harówkę?

Dodatkowo nie słyszałem, żeby ci, którzy domagają się pracy na okrągło w handlu, sami byli gotowi do pracy na okrągło w swoich firmach. Może, skoro praca w niedziele jest tak konieczna, żeby kapitalizm się kręcił idealnie, to niech zlikwidują w ogóle wolne weekendy dla wszystkich i ogłoszą koniec „piąteczków”? Zwłaszcza dla polityków. Biura poselskie są często zamknięte nawet w dni powszednie, a co dopiero niedziele. Spróbuj się z darmozjadem w ogóle umówić w godzinach tobie pasujących. Zapomnij.

A propos darmozjadów. Czytam, że „lokalni działacze PO, PSL i Lewicy, bliscy współpracownicy czołowych parlamentarzystów koalicji rządzącej, a nawet boiskowy kolega Donalda Tuska — tak wygląda lista beneficjentów najnowszych zmian w Totalizatorze Sportowym.

Należąca w pełni do Skarbu Państwa spółka przeprowadziła w ostatnich miesiącach kadrową rewolucję, wyrzucając wszystkich regionalnych dyrektorów, a w ich miejsce powołując osoby z jasnymi politycznymi powiązaniami” — dowiaduje się Onet.

Ciekawe, czy oni też pracują w weekendy? Powiem szczerze, że byłbym zaskoczony, jakby w ogóle pojawiali się w pracy. Pierwsi do zapędzania do roboty innych, sami zaś uważają się za rasę nadludzi, którym wygodne stołki słusznie się należą.

I oni mają czelność w ogóle mówić o „roszczeniowych postawach” i zapędzać ludzi do pracy. Na niczym się nie znasz, nic nie potrafisz, ale chcesz zarabiać kokosy? Zostań politykiem jakiejś partii zasiadającej aktualnie u koryta.

Xavier Woliński