Pracowniku, zaciskaj pasa dla ojczyzny i kapitału!

Strajkujący robotnicy z Solarisa Źródło: Konfederacja Pracy

„Pracownicy nie żądajcie podwyżek, pracujcie dla Ojczyzny!” Tak można podsumować najnowszą produkcję umysłu niezastąpionego Witolda Gadomskiego w Wyborczej.

Mam poustawiane rozmaite alerty w Google. Np. jeśli ktoś coś pisze o protestach pracowników, to mi wysyła powiadomienie. Ostatnio sporo pojawiło się sytuacji strajkowych. W Solarisie, zwycięski strajk robotników w Bison-Bial w Białymstoku, gdzie wywalczyli nie tylko podwyżki, ale zablokowali zwolnienie pracowników. Trwają protesty pracowników Kauflanda. Trwają konflikty pracownicze w Pudliszkach, czy PKP Cargo, Grupie Lotos itd. Jest tego sporo, i prawdopodobnie będzie więcej.

Jak reaguje „naczelny komentator gospodarczy” Wyborczej, którego tekst też mi się w alercie wyświetlił? Apeluje, żeby pracownicy się powstrzymali, bo „racja strajkujących to nie racja całego społeczeństwa”. Racja komentatorów Wyborczej to tym bardziej nie jest „racja całego społeczeństwa”. Pan redaktor alarmuje, że presja płacowa nakręci inflację.

Gadomski oczywiście „twórczo” prezentuje dane. Skupia się np. na okresie w których płace rosły szybciej niż wydajność pracy. Zapomniał dodać, że wcześniej płace rosły wolniej niż wydajność pracy, więc można tę sytuację uznać za korektę. Dodatkowo jeśli już pan Gadomski był łaskaw analizować sytuację w konkretnym zakładzie pracy, należałoby raczej przedstawić jak wzrost wydajności pracy wygląda w tym zakładzie. Dodatkowo, za ten wzrost, stagnację, czy spadek nie odpowiada przede wszystkim sam pracownik, ale jakość zarządzania. Oczywiście panu redaktorowi kojarzy się „wydajność pracy” wyłącznie z perspektywą dworskiego ekonoma, czyli ile można wycisnąć z pracownika potu.

Autor Wyborczej pastwi się nad robotnikami Solarisa. Wiadomo, robotnikowi się podwyżka nie należy. Tymczasem, jak wynika z raportu NBP, największy poziom presji płacowej występuje niezmiennie w sekcji „informacja i komunikacja”, do której zaliczają się m.in. informatycy i specjaliści IT. Ponad 84 proc. firm technologicznych odczuwa naciski na wzrost płac.

Czy pan redaktor byłby łaskaw przestać analizować „słuszność” strajków robotniczych i wyliczać jakie „kokosy” zarabiają w Solarisie na podstawie danych samego Solarisa, a zainteresował się presją płacową (oraz inflacyjną!) jaką wywołują specjaliści? Czy Gadomski zaapelował do informatyków o ograniczenie apetytu w zakresie dochodów i konsumpcji „dla dobra umiłowanej Ojczyzny”? Czy poszedł do szefa z prośbą o obniżkę pensji, żeby dać wzór obywatelskiej postawy?

No, nie poszedł. Słodko napisał, że „Zarówno moi koledzy, jak i ja pracujemy w firmie, która płaci przyzwoicie, aczkolwiek nie oszałamiająco. Raczej nie możemy liczyć na znaczne podwyżki w najbliższym roku”. Napisał publicysta, który niewątpliwie w zakresie zarobków bliżej stoi zarobków w IT niż robotnika z Solarisa. A na pewno bliżej aspiracji tej warstwy zawodowej. I z wyczuwalnym jednak smutkiem, że jego „nieoszałamiająca” wypłata jednak nie wzrośnie. Pracownikom Solarisa liczyłeś każdy grosz, więc pokaż ile sam zarabiasz panie redaktor.

Dodatkowo, jak podkreśla Adriana Rozwadowska z Agorowej Solidarności, komentując ten sam tekst, Gadomski nie ma pojęcia czy zarobki w firmie są czy nie są przyzwoite, bo nie ma na ten temat żadnych informacji.

Poza tym warto cały czas podkreślać, za obecny problem z inflacją odpowiada przede wszystkim wzrost cen nośników energii, zawirowania związane z łańcuchem dostaw, niedoborem niektórych produktów ze względu na przestoje i narastający kryzys klimatyczny. Dopiero w dalszej kolejności wchodzi tutaj konsumpcja, która jednak z drugiej strony w kapitalistycznej gospodarce wspomaga koniunkturę. Nie ma więc pewności, czy bohaterska postawa robotników z Solarisa, którzy zacisnęliby pasa i nie żądali podwyżek w ogóle miałaby jakiś istotny wpływ na inflację.

Oczywiście Gadomski i jego guru Balcerowicz, aby opanować inflację woleliby znowu wrócić do polityki „schładzania gospodarki” kosztem właśnie takich „roboli”. Ta ich księżycowa ekonomia już doprowadziła raz do gigantycznego bezrobocia. Oczywiście, w warunkach otwartych granic do krajów kapitalistycznego centrum nikt tu nie będzie czytał bzdur panów ekonomów, ale zwyczajnie wyjedzie.

I to jest problem kluczowy w wielu branżach. Niedobór, a nie nadmiar siły roboczej. Stąd też presja płacowa jest od lat duża, a pandemia tylko ją na chwilę przyhamowała, bo pracownik ma teraz potężny środek nacisku na lokalny kapitał. „Ja proszę pana mam na pana miejsce dziesięciu kapitalistów niemieckich i brytyjskich”.

To jest coś trudne do przełknięcia dla lokalnego byznesu i liczyli bardzo na to, że ogólnoświatowy kryzys w końcu doprowadzi do „porządku” na rynku pracy. Doprowadził. Do masowego odejścia z gastronomii pracowników, którzy nie bardzo chcą wracać. Ten ból widać na grupach dla „przedsiębiorców”. A wyrazicielem tego bólu są takie osoby jak Gadomski, czy inny Warzecha.

To jest ta sama mantra od lat. „Trzeba zacisnąć pasa”. Oczywiście pasa nie mojego, tylko pasa kogoś innego. Najlepiej jakiegoś robotnika, którego na oczy nie widziałem. Ponieważ robotnicy jak wiadomo nie są godni, żeby zarabiać dobrze.

Xavier Woliński