Prawa człowieka przed sądem

Zdjęcie z protestu solidarnościowego, który odbył się przed sądem.

Dzisiaj w Białymstoku odbyły się dwa ważne wydarzenia z perspektywy osób, dla których prawa człowieka są istotną wartością. Rozpoczął się proces Bartosza oraz odbyła się część mów końcowych w sprawie „piątki z Hajnówki”. Oba procesy nigdy nie powinny mieć miejsca. A już zwłaszcza gdy rządzi ekipa, która doszła do władzy dzięki wykorzystaniu m.in. humanitarnych haseł.

— Ci cudzoziemcy mieli swoje imiona i nazwiska. Małżeństwo i siedmioro dzieci — najmłodsze wtedy w 2022 roku miało 2 lata. Siedmioro dzieci w wieku od 2 do 16 lat. I Rodzice. I Egipcjanin w wieku lat dwudziestu-kilku. Czy oni stanowią zagrożenie dla porządku prawnego dla Polski? Zagrożeniem bezpieczeństwa? Zagrożeniem wzrostu przestępczości? — pytał retorycznie w czasie mowy końcowej adwokat Radosław Baszuk. — Sąd Rejonowy i Sąd Okręgowy stwierdziły podczas posiedzeń aresztowych czwórki oskarżonych, że w materiale dowodowym nie ma śladu dowodów na organizację nielegalnego przekraczania granicy. — przypomniał.

— Jak się dzisiaj dowiedziałem, według prokuratury, jedynym rozwiązaniem, aby postąpić słusznie w takiej sytuacji, byłoby oddanie tej rodziny w ręce służb. A inna działalność — jak się dzisiaj dowiedziałem — jest antypaństwowa — odnosił się do słów prokuratora adw. Baszuk. Tymczasem, jak podkreślił obrońca, pushbacki są nielegalne, naruszają nie tylko prawo Europejskie, ale też polską Konstytucję. — Muszę przyjąć, że tak jest, na podstawie dużej liczby orzeczeń także polskich sądów. A jeśli tak, jest to ochrona człowieka przed nielegalnym pushbackiem i nie może być nielegalna.

— Wnoszę o uniewinnienie oskarżonych, powodów jest mnóstwo. Myślę, że jeśli państwo ustami prokuratora ma nam mówić, czym jest człowieczeństwo, a czym nie jest; ma nam mówić, co jest działalnością humanitarną, a czym nie jest, to ja w tym wypadku też jestem antypaństwowy — ogłosił na końcu swojej mowy obrońca.

— Ta sprawa jest odwróceniem porządku, postawieniem go na głowie. To polskie państwo nie respektuje prawa i godności ludzkiej, a działanie, które w normalnych warunkach byłoby naturalne, czyli udzielenie pomocy, staje się działaniem potępianym i ściganym przez państwo — zauważyła w swoim wystąpieniu adwokatka Karolina Gierdal, przedstawicielka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. — Niestety, jest absolutnie logiczne, że tu jesteśmy, bo ta sprawa jest niezbędna do tego, by realizować politykę polskiego państwa. Politykę świadomego łamania zobowiązań międzynarodowych, świadomego odczłowieczania osób w drodze, świadomego podważania ich godności. Temu przeciwstawili się oskarżeni. Wyrażam nadzieję, że dzisiejszy wyrok sądu przywróci właściwy porządek rzeczy, pewność, że pomaganie drugiemu człowiekowi nie jest przestępstwem.

— Stoję tu nie jako aktywistka, ale jako obywatelka Rzeczypospolitej Polskiej, mieszkanka Podlasia, osoba Z TEJ ZIEMI. Moje życie toczy się tu, gdzie doświadczenie Puszczy jest codziennością, a gościnność wobec drugiego człowieka — tradycją starszą niż jakiekolwiek granice. — powiedziała jedna z oskarżonych, Ewa. — Podlasie zawsze było pograniczem — tu spotykały się różne języki, religie, tradycje. I zawsze wiedzieliśmy i wierzyliśmy w jedno: człowiek jest ważniejszy niż podziały. To cała prawda o naszych działaniach. Nie było w tym polityki. Było tylko NAGIE człowieczeństwo.

— Tak, przekazywałam jedzenie, wodę, koce, lekarstwa. Tak, widziałam twarze ludzi, którzy błagali o możliwość przeżycia. Tak, byłam tam, gdzie zdrowie i życie człowieka wisiało na włosku. Ale nie dlatego, że ktoś mi za to zapłacił, czy że miałam w tym jakąkolwiek korzyść. Moją jedyną „korzyścią” była świadomość, że zachowałam się przyzwoicie w obliczu śmierci — powiedziała Ewa.

Sąd odłożył wydanie wyroku do następnej rozprawy, która odbędzie się w tym sądzie 8 września, o godz. 9.00.

Dzisiaj rozpoczął się też proces Bartosza. Pisałem o tej sprawie już wcześniej. Został on oskarżony o to, że za to, że zbyt stanowczo domagał się od straży granicznej widzenia z uchodźcą, którego był pełnomocnikiem prawnym. Jesienią 2024 r. „funkcjonariusze kategorycznie sprzeciwili się tej prośbie. Jak się później okazało, nie mogliby jej spełnić, bo bez udziału Bartosza SG wydała postanowienie o wydaleniu Somalijczyka z terytorium RP. Decyzja ta została wykonana. Klient Bartosza został poddany pushbackowi na Białoruś, a finalnie sam wolontariusz został wyprowadzony siłą z placówki SG” — czytamy na stronie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Prokuratura oskarżyła Bartosza o to, że „wywierał on wpływ na działania funkcjonariuszy SG”.

— Od trzech lat niosę pomoc humanitarną i bronię praw człowieka na granicy polsko-białoruskiej. Cała moja aktywność jest skupiona wokół kilku wartości. Życie i zdrowie człowieka uważam za wartość nadrzędną i żaden interes polityczny z bezpieczeństwem granic włącznie nie może być ponad to przedkładany. Nie wiem jakie zagrożenie dla państwa polskiego mógł stanowić wykończony student. Wiem jednak, że wypchnięcie go za granicę stanowiło zagrożenie dla jego zdrowia i życia. Wszystkie działania jako wolontariusz po 1989 roku prowadziłem i prowadzę w zgodzie z prawem. Nie raz stawałem w jego obronie. Tak było i tym razem — powiedział dziś przed sądem Bartosz.

Kolejna rozprawa Bartosza 19.09.2025 o 9.00 w Sądzie Rejonowym w Białymstoku.

Przed sądem odbył się także protest solidarnościowy dotyczący obu spraw.

Xavier Woliński

Przy pisaniu tego tekstu wykorzystałem relację z procesu zrealizowaną przez kolektyw Szpila.